niedziela, 19 maja 2024, 12:50

Idziemy na wybory – słowo od Redaktora Naczelnego 

Minął już rok od chwili, gdy moje dzieci wróciły spod bloku pełne oburzenia. Oczy pełne łez, przejęcie w głosie, łzy na policzkach. Dziś trudno odtworzyć te chaotycznie wyrzucane przez dwie małe dziewczynki słowa, jednak jedno zdanie zapadło mi w pamięć szczególnie:

„Dlaczego (imię dziecka) mówi o (imię dziecka), że jest brudną, śmierdzącą ukraińską świnią?”

Doskonale pamiętam to, co ja poczułem – dumę!

W tamtej chwili zrozumiałem, jak ważne są wychowanie i wzorce przekazywane przez rodziców, jak duży wpływ mamy na nasze pociechy. Bo to oczywiste, że tych słów kilkuletnie dzieci nie biorą znikąd. One gdzieś je zasłyszały, powtórzyły, wykorzystały, bo wcześniej słyszały, że tak mówili dorośli. 

Moje dziewczyny były wstrząśnięte i oburzone. 

Tak, dzieci bardzo często obrażają się na siebie, zmieniają towarzystwo, dopiero uczą się poznawanego przez siebie świata, ale to wzorce wyniesione z domu mają fundamentalny wpływ na ich postrzeganie rzeczywistości przez pryzmat dobra i zła. 

Polaryzacja społeczna

Polaryzacja społeczna w ostatnich latach osiągnęła poziom, którego ja, jako – tak myślę – baczny obserwator życia społecznego, nie pamiętam. Podział między nami następuje w najprostszych sprawach, wręcz banalnych. Wszystko staje się nagle czarne albo białe, a przyjmując założenie, że białe to dobre, a czarne to złe, to wszystko z czym się nie zgadzamy jest czarne. 

Otacza nas ciemność. Taka prawdziwa ciemność bez księżycowego blasku.

Kategoryzujemy wszystko wokół, zakładając z góry złe pobudki, układy i złośliwość. „My” i „Oni” – to dziś takie normalne. 

Czy takie podziały powstają z dnia na dzień? 

Nie, to dłuższy proces. By ogół społeczeństwa nakłonić do takiego myślenia potrzeba czasu, trzeba rzucić przynętę, dać powód. Często fałszywy, ale czy to ważne? 

Ma być skuteczny. 

Idealnym przykładem, jak szybko można zmienić podejście jednych do drugich są Niemcy lat 30. XX wieku. Dojście nazistów do władzy wcale jeszcze nie oznaczało najgorszego. Dyskryminacja obywateli żydowskiego pochodzenia wcale nie oznaczała komór gazowych, pieców krematoryjnych i systemowego rozwiązania „kwestii żydowskiej”. Wtedy niemieckie społeczeństwo nie było jeszcze na to gotowe. Nazistowska elita w niezwykle umiejętny sposób, poprzez skuteczną propagandę zmieniała światopogląd ludzi. Ba, byli tak skuteczni, że mimo oczywistej przegranej, zwykli ludzie walczyli do końca, „za Führera, za tysiącletnią Rzeszę”. 

Dziś, z perspektywy czasu, z wiedzą historyczną jaką posiadamy, z całą pewnością możemy powiedzieć o manipulacji ówczesnego odbiorcy, o manipulacji mas. Znamiennym faktem tamtych wydarzeń jest proces norymberski, w którym sądzono prowodyrów, manipulatorów i twórców zła. 

Nie rozliczano społeczeństwa.

Społeczeństwo powoli odkrywało prawdę, trzeźwiało po ciężkim „moralnym kacu”. Zwykli ludzie musieli żyć z ciężarem swojego sumienia, ze świadomością, że ich łatwowierność, a może bierność czy strach, przyczyniły się do okrucieństw wojny i masowej zagłady wrogów „rasy panów”.

Na nasze szczęście tragizm największego konfliktu zbrojnego ówczesnego świata odciska na nas piętno do dziś. Europa w jakiej żyjemy nie chce wojny, Europa chcę być zjednoczona. I mimo różnic między narodami, zarówno finansowych, jak i politycznych, czy światopoglądowych, od blisko 80 lat żyjemy we względnie spokojnym świecie. 

„Gorszy sort”

Te słowa zna chyba każdy. W naszej świadomości ta wypowiedź czołowego polityka w naszym kraju jest od ośmiu lat. I choć próbuje się interpretować te słowa w przeróżny sposób, to nie uciekniemy przed jednym faktem.

„Gorszy”, nie znaczy lepszy. „Sort”, nie znaczy równy. 

Sortowanie to dzielenie na lepsze lub gorsze, większe lub mniejsze, pasujące lub inne.

Od ośmiu lat jestem „gorszym sortem”, i jestem z tego dumny.

To dzielenie na „my”, „wy”, „oni” trwa nadal. I nie ma już znaczenia w czym się różnimy, ważne jest by podkreślić tę różnicę, wytknąć ją, pokazać palcem. 

Jesteś gorszy, inny, zły.

Czas to skończyć, przerwać tę spiralę złości i nienawiści. Jeśli my tego nie zrobimy, to kto zrobi to za nas? Oni? Wy?

Czas działania

Zapytacie czy dzisiejszą rzeczywistość porównuję do nazistowskich Niemiec. 

Nie. 

Pokazałem pewien schemat, sposób w jaki tworzą się podziały. Sposób w jaki MY, jako społeczeństwo, nagle stajemy się MY i ONI, MY i WY. Skoro są gorsi, to muszą być i lepsi. 

Podział.

Jak łatwo jest dzielić, prawda? Łączyć dużo trudniej.

Ludzie się opamiętają. Już zaczynają dostrzegać te podziały. Nikt, pragnąc szczęścia dla siebie i swoich bliskich nie chce jednocześnie złego dla sąsiada czy znajomego. I nawet jeśli nie uważamy się za wierzących, to żyjemy w kraju chrześcijańskim. A przecież podstawą tej religii jest… miłość?

Tylko nie można stać z boku, nikt za nas świata nie zmieni. Musimy wyjść ze swojej strefy komfortu i zasypać podziały. Pokazać jakiej przyszłości pragniemy.

Wybory

Z natury rzeczy scena polityczna jest określana jako lewa i prawa strona. W kwestiach gospodarczych zazwyczaj chodzi o jedno: by wszystkim żyło się lepiej, dostatniej. Różnica tkwi tylko w sposobie osiągniecia zamierzonego celu.

Jednak prawa i lewa strona sceny politycznej różni się czymś bardzo, ale to bardzo istotnym. 

Światopoglądem. Już w 2015 roku głośno mówiłem o tym, że idąc głosować nie decydujemy o zasobności naszego portfela i podatkach. 

Decydujemy o tym, w jakiej Polsce chcemy żyć: tolerancyjnej czy konserwatywnej.

I tak od 2015 roku brniemy coraz bardziej w konserwatywną retorykę, zgadzając się mimowolnie na to, by państwo decydowało w tak osobistych sprawach jak aborcja, związki dwojga ludzi, wychowanie seksualne, tożsamość historyczna i wielu innych, z pozoru drobnych, chociaż niezwykle istotnych, kwestiach. 

Nie mam zamiaru nikogo namawiać, ani przekonywać do zajęcia stanowiska w „wojnie polsko-polskiej” na łamach Czasu Ostrzeszowskiego

Nie taka jest moja rola tutaj.

Jednak prywatnie dłużej nie mogę stać z boku, przyglądając się radykalizowaniu naszego społeczeństwa. Czas zacząć działać. W moim wypadku nie będzie to tylko oddanie głosu 15 października przy urnie wyborczej. Postanowiłem brać czynny udział w wyborach do Sejmu jako kandydat Nowej Lewicy. 

Chciałem sam Wam o tym powiedzieć i w najprostszy sposób wyjaśnić moje pobudki. 

Nie chcę by moje i Wasze dzieci wzrastały w kraju, gdzie jedne dzieci nazywają inne z racji narodowości „śmierdzącymi świniami”. Nie chcę by kolejne pokolenia były dzielone na lepszy i gorszy sort, bez względu na powód. Nie chcę by o życiu moich córek w kwestii aborcji decydowało państwo, a o interpretowaniu historii narodu politycy. Nie chcę, by o dzieciach poczętych z in-vitro mówiono jak o tych gorszych.

Chcę normalności i samostanowienia przez społeczeństwo.

Pamiętajcie, nawet jeśli nie interesujecie się polityką, to polityka interesuje się Wami.

Tomasz Pach

Reklama
Reklama

Ogłoszenia

ogłoszenia o pracę

Teksty płatne