czwartek, 9 maja 2024, 0:30

WSPANIAŁY ROK JAKUBA HUDZIKA

– To był dla nas wspaniały rok – mówi JAKUB HUDZIK, 17-letni jeździec reprezentujący Klub Jeździecki „ATENA” Ostrzeszów. Nie ma w tym odrobiny przesady, bowiem 2023 rok był dla Jakuba rokiem sukcesów, o których dotąd mógł tylko marzyć. Regularne pokonywanie przeszkód o 145 cm wysokości i udane starty w międzynarodowych zawodach mających 4-gwiazdkowy stopień trudności, to osiągnięcia, dzięki którym młody jeździec coraz śmielej rywalizuje z czołówką polskich jeźdźców. Bardzo dobry sezon ostrzeszowskiego zawodnika został też zauważony w Polskim Związku Jeździeckim, co skutkowało powołaniem Jakuba Hudzika do Kadry Wielkopolski Juniorów. Dodajmy, że Jakub nie jest osamotniony w tych sukcesach, bowiem Klub Jeździecki „ATENA” Ostrzeszów w rankingu 100 najlepszych klubów w Wielkopolsce uplasował się na 6. miejscu! 

Prześledźmy zatem te zawody, wydarzenia sportowe i wyniki, dzięki którym Jakub Hudzik może mówić o na wskroś udanym 2023 roku. Posłuchajmy Jakuba, co ma do powiedzenia o swoich startach.

MARZEC

Początek roku był spokojny, w marcu pojechaliśmy do Leszna na ogólnopolskie zawody halowe, uczestniczyliśmy tam również w Halowych Mistrzostwach Polski. Razem z Aragornem uplasowaliśmy się w pierwszej dziesiątce.

KWIECIEŃ

Kwiecień rozpoczęliśmy biorąc w obroty 6-letniego kuca Bentley J. Jakiś czas pełniłem rolę jego trenera. Widzieliśmy jaki ten koń ma potencjał i zdecydowaliśmy się nim zaopiekować. Dwa miesiące na nim startowałem, kończąc zawody z czystym przejazdem na 120 cm. Pojechaliśmy również do Jakubowic na Jeździecką Majówkę, w której startowałem na pięciu koniach i udało nam się wygrać Outlanderem konkurs N1 (125 cm) oraz zająć 2. miejsce Aragornem w C1 (135 cm).

MAJ

Maj zaczął się dla nas wymagającymi zawodami ogólnopolskimi – dwugwiazdkowymi, czyli VII Memoriałem Marcina Klupsia w Jakubowicach. Świetnie pokazaliśmy się w konkursach 120 i 130 cm Outlanderem, zajmując 2. miejsce, a Aragornem zaczęliśmy pokonywać konkursy 145 cm, co przyniosło 5. miejsce.

CZERWIEC

W czerwcu ostatni raz startując na Bentley’u pokonaliśmy N-klasę na czysto. Niedługo po tym przejeździe koń zmienił właściciela i teraz startuje na nim młoda zawodniczka. Innym ważnym dla nas wydarzeniem była na pewno Cavaliada Summer rozgrywana przy słonecznej plaży w Świnoujściu. Konie startowały tam świetnie, a widoki z trybun były obłędne. Zawody odbywały się w międzynarodowej obsadzie, bardzo dużo było jeźdźców z Niemiec. Było to duże show, bo na tym te zawody polegały. Outlanderem zajęliśmy pierwszego dnia 7. miejsce. Zaś Aragornem wystartowaliśmy nasze pierwsze S&M – trzeba było jak najszybciej przejechać i uważać na przeszkody. Byliśmy nad morzem cztery dni i udało się również trochę odpocząć.  

LIPIEC

Lipiec zaczęliśmy z niezłym przytupem startując na Silesia Equestrian w Jakubowicach. Outlanderem jechałem CSI – 1-gwiazdkową Middle Round i świetnie pokazaliśmy się, robiąc bardzo dobre przejazdy, klasyfikując się na 3. miejscu ex aequo, mając ten sam wynik i czas, co para z Niemiec. Aragornem sprawnie pokonywaliśmy parkury CSI na 2-gwiazdkowym Silver Round. Liczba gwiazdek w konkursach zależy od trudności parkuru, w tym wysokości przeszkód. Zawody na najwyższym światowym poziomie zaliczane są do 5 gwiazdek. Pod koniec roku wystartowałem w konkursie 4-gwiazdkowym. To było naprawdę wysoko, ten poziom trudności dostrzegalny był gołym okiem. Przeszkody 145 cm musiały robić wrażenie. 

SIERPIEŃ

W sierpniu odbyły się Mistrzostwa Polski w Białym Lesie, które były na pewno jednymi z najlepszych zawodów, jakie zrobiliśmy. Naszym celem było pokazanie czego się nauczyliśmy przez ostatnie lata i przełożenie tego na juniorskie parkury (135/140cm). Outlanderem i Aragornem walczyliśmy o każdą przeszkodę i sekundę, która w tych konkursach była na wagę złota. Ten pierwszy pokazał nam ogromny potencjał na jeżdżenie konkursów, których jeszcze nie chodził i wskazał nam drogę, po której chcielibyśmy nim podążać. Za to naszą gwiazdą tych zawodów był Aragorn – koń bardziej doświadczony, przez co najdokładniej pokonywał ciężkie parkury. Ostatniego dnia, w finale, zrobiliśmy dwa decydujące przejazdy, które zaważyły o wszystkim. Dzięki drugiemu nawrotowi w finale udało się awansować z pozycji dnia pierwszego (18. miejsce) na miejsce 7. i tym wynikiem zakończyć zawody. Przystępując do drugiego nawrotu byłem tak zmęczony, że aż nogi pode mną się ugięły, ale mówię sobie – Musisz dać radę, bo teraz jest ta chwila… Udało się, mieliśmy tylko 2 punkty karne za przekroczenie czasu. Było to na pewno jedno z największych osiągnięć mojej 4-letniej kariery. 

PAŹDZIERNIK

Po miesiącu odpoczynku, w październiku pojechaliśmy na zawody do Leszna. Zdobyliśmy tam 3. miejsca w CC Aragornem i 6. w konkursach C Outlanderem. Dwa tygodnie później pojechaliśmy do Wrocławia na międzynarodowe zawody CSI 2-gwiazdkowe. Zdecydowaliśmy puścić Outlandera na Średnią Rundę (130/135cm), a Aragorna na Dużą Rundę (140/145cm). Zmierzyliśmy się tam z trudnymi parkurami, które potrafiły stwarzać problemy wielu zawodnikom. Outlanderem w dobrym czasie kończyłem przejazdy, a w ostatni dzień zajęliśmy 5. miejsce, Aragornem zaś w finale pierwszy raz w życiu pokonaliśmy parkur 4-gwiazdkowy, liczący się do klasyfikacji światowej bez punktów karnych i kwalifikując się do finałowej rozgrywki. To dla mnie i dla konia bardzo duże osiągnięcie.

LISTOPAD

Listopad zaczęliśmy i zakończyliśmy zawodami ogólnopolskimi w Lesznie, startując czterema końmi w VIII Memoriale Generała Michała Gutkowskiego. 8-letni Socke świetnie zaprezentował się w konkursach 130 cm, więc z powodzeniem pierwszy raz pojechaliśmy nim Dużą Rundę (140 cm). Socke pokazał wielkie serce i spore możliwości. W finałach Outlanderem po bardzo dobrym przejeździe zajęliśmy 7. miejsce, a Aragornem kolejny raz pokonaliśmy przeszkody 145 cm, zdobywając 5. miejsce.

GRUDZIEŃ

W grudniu, na zakończenie sezonu uczestniczyliśmy w Cavaliadzie Poznań, zawodach CSI 4-gwiazdkowych. Były to bardzo trudne zawody, a także duże show. Wydarzenie zakończyliśmy bez większych sukcesów, ale z niezbędnym doświadczeniem. Gdyby nie jeden błąd na Outlanderze, który pokrzyżował nam plany, byłoby całkiem dobrze.

I tak właśnie kończymy ten pracowity rok, obfitujący w wiele nowych przeżyć i bardzo dużo doświadczenia. Dziękuję wszystkim, którzy mi kibicowali i z którymi spędziłem ten czas. Widzimy się z pewnością w 2024!

**

CHCĘ SIĘ ROZWIJAĆ

– Rozmowa z Jakubem Hudzikiem

Praca jeźdźca nie ogranicza się do samych startów w zawodach. O koniach i o innych aspektach jeździeckiej pasji mówi Jakub Hudzik w rozmowie z „Czasem Ostrzeszowskim”.

Skoki przez przeszkody to wielka frajda, ale też ryzyko…

W zawodach hippicznych jest sport duży i mniejszy. W tym dużym sporcie jest większe zagrożenie, bo skacze się wyżej (co najmniej 135 cm) i trzeba przejechać parkur bez zrzutki, w dobrym czasie. Na niektórych konkursach jest to gonitwa. 

Lubisz taką walkę z czasem?

– To dodaje adrenaliny, ale im szybciej to się dzieje, tym więcej błędów można popełnić. To już trzeba jechać instynktownie, ćwiczyć pewne zachowania, bo w trakcie zawodów nie ma czasu na rozważanie, co należy zrobić. Tam w ułamku sekundy trzeba podejmować decyzje, i to dobre decyzje. 

Czy w takich sytuacjach dobry koń może ponieść nawet średniego jeźdźca?

– Pod warunkiem, że jeździec mu nie przeszkadza. Są konie mniej i bardziej doświadczone. Na tych pierwszych mogą startować zawodnicy z pewnym doświadczeniem i większymi umiejętnościami, a na koniach bardziej doświadczonych mogą skakać także jeźdźcy niezbyt wprawieni. Takie konie też czują i widzą, one są w stanie nam pomóc. Gdy np. atakujemy przeszkodę z ukosa, koń musi w inny sposób zawinąć nogi, i tu doświadczenie konia jest ważne. Zarówno człowiek, jak i koń mogą popełnić błąd, dlatego liczy się para. Koń wprawdzie nie dostaje medalu, ale też otrzymuje różne smakołyki, czasem w dużych reklamówkach. Koń potrafi być cwany, wyczuje w której kieszeni mam coś dla niego, macha kopytem, prosząc. Jest w stanie rozpiąć kurtkę i dobrać się do smakołyku.

Na ilu koniach startujesz obecnie?

– Na czterech. Ale mam dwójkę podstawowych koni, na których jechałem w najważniejszych konkursach: Outlander i Aragorn. Mam jeszcze Barbadosa, konia, na którym zaczynałem jeździć, któremu praktycznie zawdzięczam wszystko. Przeniósł mnie z małego sportu w ten duży. Koń bardzo bezpieczny, przy którym zdobywałem doświadczenie. Z kolei Aragorn jest bardziej agresywny, ma werwę, ale przez to jest bardziej niebezpieczny – trzeba przy nim uważać, bo chociaż to wałach, swoje humorki ma. Tym czwartym koniem jest 8-letni Socke. Szykujemy go na większy sport, na duże konkursy. Ma wielkie predyspozycje, lecz potrzebuje jeszcze czasu, chociaż pod koniec roku pojechaliśmy konkurs na 140 cm, czyli wysokości, na której jeździ się w Mistrzostwach Polski. Być może w tym roku będę nim wygrywał konkursy. 

Czy wybierając konia dla siebie, zwracasz uwagę na jego wygląd?

– Przy kupnie konia patrzymy nie na jego umaszczenie, lecz na jego pochodzenie, bo geny są dziedziczne. Jeśli już startował, sprawdzamy jego dotychczasowe osiągnięcia, więc patrzymy przede wszystkim w papiery i zwracamy uwagę na sposób poruszania się tego konia. Taki z predyspozycją do skakania będzie bardziej płynnie się poruszał, jak gdyby nie dotykał ziemi. Będzie miał w sobie pewną lekkość i sprężystość.

Jeśli chce się pracować z końmi, to trzeba je kochać.

– Nie będziemy robić tego, czego nie lubimy, bo to mijałoby się z celem i na pewno nie przyniosłoby sukcesów. Przyznam, że pierwszy raz w zawodach wystartowałem cztery lata temu – można powiedzieć, że bardzo późno, wszak wielu jeźdźców startuje „od niemowlęcia”. Owszem, od małego miałem styczność z końmi – mama opowiadała, że gdy mnie woziła, konie przychodziły i zaglądały do wózka. Nie bałem się tych dużych końskich głów, później jako chłopak siadałem na konia, lecz nie próbowałem startować. 

Nie zdarzyło się, by koń Ciebie poturbował?

– Przed uprawianiem tego sportu, nie. Na zawodach zdarzają się błędy i któregoś razu koń się pośliznął i mnie przygniótł. Mógł się rozproszyć – ludzie krzyczą, błyskają flesze… Na szczęście nic mi się nie stało, ale wyglądało to niebezpiecznie. Bardzo ważna jest więź jeźdźca z koniem. Koń musi mi ufać i ja jemu, bo na parkurze jesteśmy zdani tylko na siebie. On liczy na to, że dobrze go podprowadzę pod przeszkody, ja zaś, że będzie dobrze skakał. Ta nasza współpraca musi z sobą korelować. 

Wyobraźnie kibiców rozbudzają wysokie przeszkody, konkursy potęgi skoków. Też coraz śmielej zbliżasz się do takich skoków.

– Rekord Polski wynoszący 220 cm należy do Tomasza Kleina, zresztą naszego znajomego. Został ustanowiony w 2010 r., co oznacza, że nieczęsto się takie rekordy ustanawia. Do takich skoków muszą być konie wyjątkowe.

Czy na treningach próbujesz wysokich skoków, może niekoniecznie dwumetrowych?

– Zależy od potrzeby, czasami koniom robimy gimnastykę, czyli więcej takich malutkich przeszkód, a innym razem skaczemy nawet 1,60 m. Taki mój życiowy rekord z treningu, to 1,65 m.

Zapewne masz jakieś marzenia dotyczące Twej kariery jeździeckiej?

– Staram się nie mówić „marzenia” a raczej „plany”. W tym roku planuję znowu udział w Mistrzostwach Polski, aby powalczyć o tytuł mistrzowski. Przedtem chcielibyśmy także pojechać Halowy Puchar Polski. Myślimy też wystartować w Mistrzostwach Europy, zobaczyć z bliska jak one wyglądają. Nie byliśmy dotąd na zawodach tej rangi. 

Każdego młodego sportowca pytam też o olimpiadę. Dotąd, jako Polska, mamy jednego mistrza olimpijskiego w skokach przez przeszkody. To Jan Kowalczyk, który zdobył złoty medal w 1980 roku, na olimpiadzie w Moskwie.

– Jeśli chodzi o olimpiadę, to szansą na uczestnictwo może być również pięciobój nowoczesny, gdzie jedną z dyscyplin jest jazda konna. Poza tym jest pływanie, szermierka, strzelanie z pistoletu i bieg. Myśleliśmy o tym, bo jestem bardzo wysportowany. Szczególnie dobrze czuję się w bieganiu – chyba po tacie, bo mój tata dużo biegał, był lekkoatletą. Może nawet byłbym biegaczem, lecz na wszystko brakuje czasu. Przynajmniej cztery godziny dziennie spędzam przy koniach, czyszcząc je, trenując… A chciałbym też mieć trochę czasu na spotkania z przyjaciółmi. Koledzy np. imprezują w weekendy…

Lubisz imprezować?

– Lubię, ale nieczęsto mi się to zdarza, chyba że są to imprezy z końmi. Jeśli mam ustalone zawody, to nie ma mowy o żadnych imprezach, czy „osiemnastkach”. W szkole też mamy bardzo dużo nauki, bo chodzę do I LO – jestem na kierunku matematycznym z rozszerzoną fizyką. W przyszłym roku będzie matura, więc materiału wciąż przybywa. Doba ma 24 godziny, a dla mnie powinna mieć 48. Połączenie pasji i szkoły już jest trudne, a co dopiero treningi… 

Rozumiem, że powoli, małymi krokami, chcesz realizować się w jeździectwie.

– Myślę, że tak. Na pewno chcę się rozwijać, bo mam na to pomysł, myślę, że jestem dobry i szkoda by mi było to zaprzepaścić. Zresztą nie mam powodów, by z tego zrezygnować, bo ciągle jestem głodny sukcesów – im jest ich więcej, tym chce się więcej i więcej…

Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a zatem życzę Tobie tego apetytu na coraz większe sukcesy sportowe i w ogóle na życie. A samo powołanie Jakuba do Kadry Wielkopolski juniorów, niech będzie najlepszą pointą tej rozmowy.

K. Juszczak  

Reklama
Reklama

Ogłoszenia

ogłoszenia o pracę

Teksty płatne