Osoby po pięćdziesiątce, albo jeszcze wcześniej urodzone, świetnie pamiętają, jaką sensacją i radością był w czasach ich młodości telewizor. Program telewizyjny był tylko jeden, nieco później dwa, a jednak znaleźć można w nich było wszystko co potrzeba, do czego i dziś z rozrzewnieniem wracamy. W latach 60. nie wszystkich było stać na telewizor, więc dodatkowo pełnił on instytucję scalającą sąsiadów, krewnych, znajomych, zapraszanych przez dumnych posiadaczy telewizora, do wspólnego oglądania takich telewizyjnych hitów, jak „Czterej pancerni”, „Wojna domowa”, czy „Stawka większa niż życie”. Wiem coś na ten temat, bo sam z takiej gościny korzystałem. W latach 70., w epoce Gierka zrobiło się na tyle dostatniej, że i w naszej rodzinie pojawił się telewizor Lazuryt i odtąd świat stanął dla nas otworem. Mimo, że festiwale piosenki, olimpijskie zmagania, mecze piłkarskie, filmy i seriale oglądaliśmy tylko w czarno białych barwach – rysował się nam pełen kolorów. Mógłbym tu wymieniać dziesiątki tytułów filmów, programów, które pamiętam z tamtych lat, rzucać nazwiskami ukochanych piosenkarzy, aktorów i sportowców, którzy już na zawsze wdarli się w życie moje i wielu osób łączących swoją młodość z tamtymi laty. To przede wszystkim takie osoby zasiedły18 maja na widowni ostrzeszowskiego kinoteatru, by po raz kolejny „zaliczyć” powrót do przeszłości – pośmiać się, przy dobrze znanych skeczach, zanucić wspólnie doskonale znane piosenki, wzruszyć się na wspomnienie postaci telewizyjnych, których dawno nie ma już wśród nas.
Ten kolorowy bukiet uśmiechu i wzruszeń zapewnił spektakl „ W Telewizji z PRL-u”, przygotowany przez prężnie działających pod skrzydłami OCK „Ostrzeszowskich Starszaków”. Pomysłodawcą i reżyserem tego przedstawienia była niezawodna Maria Pigulska. Tak, jak na początku programu zapowiedziała telewizyjna spikerka – towarzyszyła nam muzyka, piosenka, humor i satyra, a wszystko w najlepszym wykonaniu. Zaraz też na scenie pojawiać zaczęły się dobrze znane słuchaczom programy i postacie. Na dobry początek scenka kabaretowa „Ucz się Jasiu”, w której w rolę majstra, graną ongiś przez Jana Kobuszewskiego wcielił się z dużym znawstwem tematu, Jacek Owczarczak.
Nie tylko kabaretem wówczas się żyło, musiały też zostać przedstawione wiadomości „Dziennika Telewizyjnego”, ze szczególnym uwzględnieniem wieści z Ostrzeszowa. Potem prognoza pogody zalecająca dobry humor, który rozgania wszystkie chmury. Tego humoru nie zabrakło w występie sołtysa Kierdziołka, czy w malowaniu ostrzeszowskich zabytków przez mistrza „piórka i węgla” prof. Wiktora Zina. W tym miejscu wielkie brawa dla odtwórcy tych uznanych postaci – Romana Kunca, który zagrał je z wielkim talentem, przy tym znakomicie modulując głosem. Można było odnieść wrażenie, że to właśnie prof. Zin i Jerzy Ofierski wcielający się w postać sołtysa Kierdziołka, stoją na scenie i do nas mówią.
Byliśmy też świadkami przekomarzań sąsiadek nt. pożaru w zajączkowskich hubach, (o którym nawet pisał „Czas Ostrzeszowski”), a potem, gdy emocje opadły, zasiedliśmy przed telewizorem by wysłuchać „Koncertu życzeń”. Tych atrakcji telewizyjnych było znacznie więcej, bo też telewizja w PRL-u, co by nie powiedzieć, miała swój rozmach i wdzięk.
Muzyczny łącznik między programami stanowiły doskonale znane przeboje z tamtych lat, śpiewane przez niezawodne artystki – solistki. Zresztą, cała widownia wypełniająca kinoteatr, skuszona udziałem w „Spotkaniu z balladą” radośnie śpiewała: Dobrze w Warszawie, dobrze w Krakowie, ale najlepiej jest w Ostrzeszowie.
I tego się trzymajmy, mimo że do „Spotkań z balladą” i innych programów telewizyjnych prezentowanych w czasach PRL-u, możemy wracać jedynie na fali wspomnień.
K. Juszczak
W spektaklu wyreżyserowanym przez Marię Pigulską wystąpili: Leokadia Brezwan, Jolanta Sufryd-Kurzawa, Anna Góral, Małgorzata Szymoniak-Staniszewska, Bożena Lipińska, Mariola Światek, Iwona Kula, Lucjan Palat, Czesław Bogumił, Roman Kunc, Jacek Owczarczak, Bartłomiej Wójcik.