Wywiad z cyklu “Cząstki Elementarne”
Kobiecość ma wiele oblicz, ale na pewno nie jest nią słabość i bierność.
Nie zostałyśmy pomyślane jako żałosne stworzenia z rzadkimi, wątłymi włoskami, zbyt słabe, by zerwać się do skoku… – pisze dr Estes w „Biegnącej z wilkami.” – Zdrowa kobieta przypomina wilka: krzepka, po brzegi pełna, potężna siła życiowa, życiodajna, świadoma swego terytorium, pomysłowa, lojalna, lubiąca wędrówki.
Takie są właśnie moje rozmówczynie.
Pierwszą z nich mieliście szansę poznać miesiąc temu, gdy rozmawiałyśmy o jej wędrówkach do Afryki. Teraz przyszła pora na kolejną.
Marta to „człowiek orkiestra” i wszędzie jej pełno, a swoim uśmiechem, energią i pozytywnym podejściem potrafi zarazić każdego. Czy to Cross, czy inne społeczne projekty, jeśli coś dzieje się w tym mieście, ona na pewno będzie w centrum tego „cyklonu”. Już w przyszłą sobotę rusza jeden z jej większych projektów. Z Martą miałam okazję spotkać się na kawie w „Alchemiku” i porozmawiać szczerze nie tylko o Brzózkach i bieganiu, ale też o tym, co napędza ją do działania, czy istnieje coś takiego jak kobiece siostrzeństwo i o tym, czy warto robić coś wspólnie. Zapraszam do lektury!
Anna Owczarek
Intuicja jest kobietą! – wywiad z Martą Kostrzewską
– Kiedy obserwuję to, co robisz, to myślę sobie: „Skąd ta kobieta ma tyle energii?!”. Non stop gdzieś Cię widać w mediach społecznościowych. Jak nie warsztaty jogi to Cross albo Brzózki… Skąd się u Ciebie wzięło takie zaangażowanie?
– Cóż… Mam trójkę dzieci.
– Wiele osób może powiedzieć to samo.
– Zawsze byłam aktywna, tylko moja aktywność zmienia się z czasem. Decydujący wpływ na to mają moje dzieci. Kiedy dziewczynki były małe, cały swój czas poświęcałam tylko im, teraz są starsze i mają zainteresowania, którym poświęcają dużo czasu, znajomych i swoje ważne sprawy. Teraz na ich potrzeby patrzę zupełnie inaczej, w dwojaki sposób. Indywidualnie i globalnie. Indywidualnie ponieważ każda z nich jest inna, ma inny charakter, umiejętności i upodobania, co sprawia, że na tym polu muszę wspierać wyjątkowość każdej z osobna.
Globalnie natomiast dostrzegam, że moje dzieci wraz ze swoimi rówieśnikami tworzą taką mini-społeczność, która też ma swoje potrzeby i powinna się rozwijać.
Te właśnie spostrzeżenia i przemyślenia pchają mnie do przodu i sprawiają, że angażuję się w rożnego rodzaju akcje.
Bo widzisz Aniu, sadzenie lawendy w Parku Jana Pawła II przyczyniło się do zainteresowania dzieci pielęgnacja roślin. Szybko zauważyły też, że te śmieci wrzucone w krzaki nie powinny się tam znaleźć. Tym sposobem z jednego małego sadzenia mamy wiele pozytywów. Zadowolone ze wspaniale wykonanej pracy dzieci, ich przemyślenia odnośnie do utrzymania czystości i trochę piękniejsze parkowe rondo.
Teraz mówią, że to jest ich lawenda i ich rondo, co mnie osobiście bardzo cieszy. Tak, jest. To właśnie ten trud i wkład własnej pracy wiążą nas z miejscem. Za parę lat będziemy wspominać nasze wspólne sadzenie.
Parkowa lawenda przyniosła jeszcze jedną korzyść, jaką są Brzózki.
– O właśnie, porozmawiajmy o Brzózkach. To miejsce z ogromnym potencjałem, a kompletnie niewykorzystane.
– Dokładnie, też tak uważam. Teren jest świetny, zupełnie nie wykorzystany, więc można go przystosować i zobaczymy, co nam z tego wyjdzie.
– Dlaczego właśnie tamto miejsce?
Kiedy jedna z moich córek sadziła lawendę, druga powiedziała mi że też tak chce, i to był mój impuls do działania.
Już wcześniej myślałam o zorganizowaniu na jakimś terenie spania pod namiotami, takiego budowania pola namiotowego wspólnie przez dzieci i rodziców. Więc kiedy moje dziecko powiedziało, że też chce dbać o jakieś rośliny, mieć taki swój miejski teren to zaczęłam się zastanawiać gdzie możemy tak działać.
Pomysł Brzózek wpadł szybko, teren fajny, w mieście, idealny, w sam raz dla dzieci.
Moje najbliższe koleżanki podzielały mój entuzjazm i ideę, dlatego bez wahania przedstawiłam go dyrektorowi panu Arturowi Derewieckimu.
– Brzózki były niezagospodarowane przez bardzo długi czas. Jak sobie poradziłaś z tymi formalnościami…?
– Pomysł się spodobał, Zarząd Energetyki przyznał, że wspaniale byłoby odbudować brzózki i na nowo je przystosować. Zobowiązałam się dbać o ten teren i stałam się jego „opiekunem”.
– I założyłaś stowarzyszenie.
– Tak, dokładnie. Stowarzyszenie zostało nazwane „Brzózki”.
Naszym celem jest dbanie o to miejsce, organizacja spotkań klasowych, integracyjnych, warsztatów. Dostaję też zapytania o możliwość organizacji urodzin, półkolonii i koncertów. Odpowiedź brzmi „tak”, oczywiście.
My wszyscy – mieszkańcy Ostrzeszowa i okolic możemy tam organizować wydarzenia i spotkania, albo po prostu brać w nich udział. Temu mają służyć nowe „Brzózki”.
Wystarczy się skontaktować w sprawie terminu. Mamy założonego Facebooka, zapytania można wysyłać przez messengera Brzózek.
– Pytają Cię: „ale po co to robisz?”, „naprawdę ci się chce?”. Co wtedy odpowiadasz?
– Wiesz, ja nie oglądam telewizji i nie wciągnęłam się też w żaden serial. Dzięki temu mam trochę więcej czasu [śmiech].
– Jak ludzie reagują, widząc to, co robisz?
– Pozytywnie! Popierają moje działania. Jestem wdzięczna za każde miłe słowo i okazane wsparcie i zaufanie jakim mnie darzą.
Oczywiście zdarza się, że są zdziwieni, zdumieni, nie wiedzą jak i pytają czy śpię. Choć ze snem po 30–setce już jest różnie, to zazwyczaj, klasycznie, w nocy śpię, a w dzień działam.
– A masz jakiś wolontariuszy?
– Tak, w pracę i pomoc zaangażowało się wiele osób. Jestem im za to wdzięczna.
Bez wsparcia nie dałabym rady zrobić tego wszystkiego. Byli wolontariusze z SOSW, ale też uczniowie ze szkoły podstawowej. Oni rzeczywiście pracują, dają swoją energię, czas, chęci – wszystko!
– To jest bardzo dobra lekcja aktywizmu i życia w społeczeństwie. W dzisiejszych czasach jest z tym problem, nie sądzisz? Ludziom trudno jest zrobić coś dla innych zupełnie bezinteresownie, bez korzyści materialnych.
– Pracujemy razem, razem dbamy i to jest coś, co nas łączy, ten wspólny cel jaki sobie wyznaczyliśmy. Oczywiście dzieci w czasie prac pielęgnacyjnych i nasadzeń na Brzóskach miały też czas wolny, szliśmy na obiad, był też czas na zabawę i ciekawe rozmowy.
Szykujemy otwarcie. Serdecznie zapraszamy na Brzózki w sobotę 15 lipca, bawimy się od godziny 14:00
– Będziecie mieć jakieś konto na Instagramie?
– Tak! Na ten moment mamy profil na Facebooku, ale Instagram też będzie. W przyszłym tygodniu do tego usiądę. Dla mnie to też forma dokumentowania tego, co tworzymy i co się dzieje w naszej społeczności. Social media dają dużo możliwości.
– Masz jakiś pomysł na jakiś kolejne projekty na Brzózkach? Małpi gaj lub coś podobnego?
– To byłoby cudowne. Na ten moment złożyłam dwa wnioski do Budżetu Obywatelskiego. Jeden dotyczy Brzózek i domków letniskowych. Dzięki temu będzie można poprowadzić kolonie, obozy. Marzy mi się też tor przeszkód zbudowany z belek, połączonych pod różnymi kątami. Z czasem wszystko wypracujemy.
Najpierw jednak domki letniskowe. Mam nadzieję, że mój wniosek spotka się z pozytywnym odzewem mieszkańców.
– Będziecie się starać o status OPP?
– Muszą minąć 2 lata od chwili założenia stowarzyszenia, żeby móc starać się o status OPP, więc jeszcze musimy poczekać.
– Poprzez wywiady z kobietami z naszego regionu chcę pokazać, że mamy tu naprawdę niezłe kobiece „zaplecze”. Takie „girl power”. Tutejsze kobiety robią niesamowite rzeczy, mają moc sprawczą, są silne, rozwijają się i pchają ten świat do przodu.
– Ładnie powiedziane. Oczywiście w każdym z nas drzemie taka mała moc i od nas zależy czy i w jaki sposób ja wykorzystamy. Kobiety też mają moc i to niemałą, mają odwagę by sięgnąć po to, czego chcą. Nie tylko mężczyzna nadaje życiu ton i je kreuje. Jesteśmy wspaniałe i silne, warto o tym pamiętać.
– W wywiadzie z Alinką Pelką powiedziałam, że „siła jest kobietą”, na co ona skontrowała: „Afryka jest kobietą”. Więc spytam również Ciebie: co jeszcze jest kobietą. Kiedy myślisz „kobieta”, to co przychodzi Ci na myśl?
– Intuicja. Mamy wspaniały, naturalny dar przewidywania, czucia drugiej osoby czy sytuacji. Jesteśmy w tym świetne.
– A czy kobieta potrafi być kobiecie również wilkiem?
– Nie jesteśmy od tego wolne. Chodzi jednak o to, by umieć się skontrolować i opanować to swoje gorsze, bardziej drapieżne czy złośliwe „ja” i być przyjacielem. Wystarczy porozmawiać i napić się filiżanki ulubionej kawy.
– A wierzysz w takie „siostrzeństwo”? Coś na takiej zasadzie jak męska przyjaźń.
– Kobieca przyjaźń jest potrzebna. Dobrze jest mieć kogoś, przed kim możemy się otworzyć.
Mam przyjaciółkę, taką od wielu lat, i ona jest dla mnie taką właśnie osobą, osobą do której mogę zadzwonić zawsze kiedy tego potrzebuję. Nie musimy ze sobą rozmawiać codziennie, ale wiem, że gdzieś tam jest. Myślę, że to właśnie jest moje siostrzeństwo. Jesteśmy osobno, a jednak razem.
– Widać, że jako społeczeństwo mamy problem z wymienianiem poglądów i konstruktywną dyskusją szczególnie w obliczu nadchodzących wyborów… Gdy różnimy się poglądami na temat polityki, okazuje się, że często nie umiemy ze sobą dyskutować. Nie potrafimy się różnić.
– Tak, jako społeczeństwo, gdy emocje są zbyt duże, mamy z tym problem.
Dzięki temu, że jesteśmy różni, inni, tworzymy pewną całość. Powinniśmy doceniać tę różnorodność, bo jest ona cenna, nieustannie się uzupełniamy. Ja jestem dobra w tych rzeczach, które robię, ale jest tyle takich, w których jestem kiepska! Gdyby nie ludzie, którzy są w nich świetni, nie byłoby chociażby Brzózek.
Wspieram się tymi właśnie wspaniałymi ludźmi, którzy mnie uzupełniają. Człowiek nie powinien dążyć do bycia idealnym we wszystkim. Ideał nie istnieje.
– Wspomniałaś o wdzięczności i docenianiu. Myślisz, że ludzie w ogóle potrafią doceniać to, co mają i co ich spotyka?
– W pędzie życia jest mało czasu na to, żeby się zatrzymać, przyjrzeć się temu co mamy. I tutaj polecam jogę. Idealnie przywraca spokój, wycisza, dzięki czemu mamy wgląd w siebie. Zapewnia przestrzeń do przemyśleń. Podobnie jest dla mnie z bieganiem.
– Czyli sport jest dla ciebie takim wentylem bezpieczeństwa?
– Uważam, że każdy powinien znaleźć dla siebie jakiś sport czy hobby, to właśnie uwalnia nas od złych emocji. Tego, co nam się „nazbierało”, a zbiera się codziennie. Jesteśmy jak takie gąbki, które chłoną otaczający nas świat. Świat który jest niezwykle piękny i za razem potrafi przytłoczyć: wydarzenia z kraju, ze świata, z naszego życia. Tego jest bardzo dużo. Mnie od stresu uwalnia właśnie bieganie.
– Jak się zaczęła twoja przygoda z bieganiem? Dlaczego właśnie ono? Wiem, że próbowałaś swoich sił w innych sportach, chociażby w karate.
Karate nie było dla mnie tylko z tego powodu, że moja córka była na nie za mała. Ja się w dojo czułam bardzo dobrze, ale treningi przy małym dziecku nie miały racji bytu. Uważam jednak, że każda kobieta powinna umieć się bronić.
Biegam dopiero od 1,5 roku. W zeszłym roku na finale WOŚP Aktywny Ostrzeszów zrobił „serduszko”, bieg na 5 km w kształcie serca – informacje o tym biegu znalazłam przypadkiem na Facebooku.
Wcześniej nie biegałam w terenie. Sam pomysł takiego biegu wydał mi się bardzo interesujący. Starałam się namówić koleżanki, w końcu nie był to bardzo duży dystans, niestety wszyscy mi odmówili i zostałam sama! Spakowałam się w plecak [śmiech], przewidująco zabrałam jakieś rzeczy typu lampka, woda itd. Nie wiedziałam co mnie czeka. Oczywiście się nie przydały. Ostatecznie biegło mi się świetnie, bez zmęczenia przebiegłam 5 km. To był dla mnie olbrzymi sukces i wielkie odkrycie moich nowych możliwości.
I wtedy dopiero zaczęła się moja przygoda z bieganiem w terenie.
– 12 km to jest chyba maksimum moich możliwości, bo biegam raczej hobbystycznie. W tym roku z czystej ciekawości pierwszy raz wzięłam udział w Crossie. Nie wyobrażam sobie tak długich dystansów jak np. maraton.
– Byłam zapisana na półmaraton crossowy, ale nie pobiegłam, bo moje córki się zapisały na biegi. Ale przebiegłam tę trasę z Włodkiem Juszczakiem. Było gorąco, umęczyłam się bardzo… Ale trasa była przepiękna.
– A umiesz świętować swoje osiągnięcia? Ukończony bieg, zamknięty projekt?
– Cieszę się z efektów mojej pracy. Zawsze bardzo się staram. Nagradzam sama siebie, idę na kawę, kupię sobie kubek, albo pójdę pobiegać w jedno z ulubionych miejsc, tak właśnie wyglądają moje nagrody.
– Co Cię napędza, pcha do przodu? Żeby robić tyle rzeczy trzeba mieć w sobie niesamowite pokłady energii i ogień.
– Cieszy mnie wymyślanie i tworzenie, lubię się angażować i wtrącać [śmiech]. Lubię też być z ludźmi, robić coś w grupie, gdy coś się dzieje. Wspólne bycie z ludźmi, rozmowy i nowe spojrzenie na każda sprawę, kreatywność, bycie mamą – to wszystko składa w jedną całość i bardzo mi się podoba. Ja po prostu lubię takie rzeczy.
– Bardzo Ci dziękuję za tę inspirującą rozmowę. Trzymam kciuki za Brzózki!
– Również dziękuję, do zobaczenia.