Z cyklu „Przekroczyć granice” kolejne spotkanie z podróżnikami. Tym razem gośćmi OCK byli Agnieszka i Bartosz Wrzosek, którzy zaprosili na bezkresne, często mało uczęszczane szlaki prowadzące przez Amerykę Północną. Przemierzając kontynent przyszło im niejednokrotnie przekraczać granice – i te między państwami, i te kreślące szlaki naszych marzeń. Druhem w ich blisko rocznej podróży – czasami dobrym duchem, to znów dość kłopotliwym towarzyszem, był Volkswagen Transporter z 1972 r., pieszczotliwie zwany „Ogórkiem”. Do poruszania się właśnie tym pojazdem „pchnęła” parę podróżników pasja, a nawet miłość do klasycznych volkswagenów. Właśnie miłość jest wyznacznikiem wielu działań Agi i Bartka – przede wszystkim wzajemna miłość, która połączyła ich jeszcze w czasach szkolnych, miłość do starych samochodów, muzyki i podróżowania. Z tym, że nigdy nie interesuje ich poruszanie się po utartych, turystycznych szlakach, lecz starają się zwiedzać świat w bardziej ambitny i ciekawy sposób. Dla niech nie są najważniejsze bajeczne widoki, a emocje, chwile, zapachy, smaki, a przede wszystkim napotkani w drodze i autentycznie poznani, ludzie.
Swą „amerykańską” opowieść rozpoczęli od fragmentu z ich książki pt. „Podróżyj”, w której zawarli rok spędzony w busie, 48 tysięcy kilometrów przejechanych po drogach i bezdrożach Kanady, Stanów Zjednoczonych – od Alaski aż po Florydę, Meksyku i Gwatemali. W trakcie 300 dni pełnych zabawnych i niebezpiecznych przygód, dane im było pływać w wodach Wielkich Jezior, tropić niedźwiedzie na Alasce, zaś w Jukonie, jak tamtejsi pierwsi osadnicy, wyławiać grudki złota. To właśnie Jukon – ogromna i dzika kraina najmocniej zachwyciła naszych podróżników.
W tę podróż wybrali się w 2019 r. Impulsem była podróż do USA, w którą udali się sześć lat wcześniej. Trwała tylko kilka tygodni, lecz to wystarczyło, by zachwycić się Ameryką i postanowić poznać ją na przestrzał, i to nie od tej najpiękniejszej, reklamowo-turystycznej strony.
Do takiej „wyprawy życia” przygotowania musiały trwać kilka lat, o czym goście chętnie opowiadali. Nie zabrakło też opowieści o ich leciwym busie, który wprawdzie przysporzył Wrzoskom trochę problemów, ale przecież w końcu dowiózł ich do celu, a poza tym bez „Ogórka” wyprawa nie miałaby tego kolorytu, tych emocji i tej dozy romantyzmu.
– Zostawiliśmy naszą pracę, dotychczasowe pasje, znajomych, rodzinę, koty… Baliśmy się tego, co będzie tu w Polsce w czasie naszej nieobecności. Ale też baliśmy się tego, co będzie tam, czy sobie poradzimy? – wspominała Agnieszka. – Lecz tym, co pozwalało nam zwalczyć w sobie ten strach, było pragnienie poczucia drogi i w końcu w tę drogę ruszyliśmy.
– Pasja drogi, to coś, co nas motywuje do tego, żeby uprawiać ten sposób podróżowania, czyli wojaże długodystansowe i długoterminowe – dopowiada Bartek.
A była to podróż niezwykła w swej prostocie, a opowieści o niej fascynująco-banalne. Z wydatną pomocą zdjęć i krótkich filmów nagranych podczas przemierzania kontynentu, jej autorzy opowiadali, jak to w Utah kładli się na rudej ziemi, by gapić się w niebo usiane milionem gwiazd, zaś w Meksyku zasłuchali się w trzepot skrzydeł milionów motyli.
Właściwie cała opowieść bohaterów wieczoru była apoteozą „życia w drodze”, co wynika z ich zamiłowania do podróży, muzyki, wolności, przygody, a może przede wszystkim z szacunku do ludzi napotkanych w drodze, ludzi nietuzinkowych, choć nie z pierwszych stron gazet. To właśnie ludzie stanowili zwieńczenie opowieści o tej niezwykłej podróży. Tych ludzi na szlaku wędrówki Aga i Bartek poznali mnóstwo – o wielu z nich mogą mówić dziś jak o przyjaciołach, skorych do pomocy, rady, ale też do zabawy. Inni pojawili się na ich drodze jak przelotne ptaki – piękne, kolorowe, niekiedy zranione przez życie, ale nade wszystko kochające wolność.
Tak oto dotarliśmy do końca podróży, do końca tej fascynującej opowieści. Nie sposób choćby streścić to, o czym w nader interesujący sposób mówili bohaterowie spotkania. Trudno też namawiać kogoś, by ruszył do Ameryki śladami Bartka i Agnieszki i podróżował rok przez piękne, choć niezbyt popularne krainy. Każdy jednak może sięgnąć po książkę podróżników, czy zobaczyć na youtobe nagrane w drodze filmy. Ich autorzy, a zarazem aktorzy głównych ról, przyznają, że przez cały czas starali się stłamsić w sobie wewnętrznego turystę i nauczyć się po prostu żyć drogą. Drogą, której nie mierzy się w kilometrach, tylko w napotkanych na niej ludziach o otwartych sercach. Właśnie takich, pełnych serdeczności spotkań niechaj nie brakuje w żadnej, choćby najkrótszej podróży.
K. Juszczak