O prawdziwej uczcie muzycznej mogą mówić ci, którzy wybrali się w miniony weekend na Ostrów Rock Festiwal, odbywający się tuż przy popularnym kompleksie rekreacyjnym Piaski Szczygliczka. Było mocno, było rockowo, progresywnie i metalowo, a koneserzy ciężkich brzmień na pewno nie wyjechali z Ostrowa rozczarowani.
W sobotę już od 15:00 można było posłuchać zespołu Dispelled Reality, polskiego zespołu rockowego z Warszawy, który w swojej twórczości nie boi się nowatorskiego podejścia i przekraczania granic między muzycznymi gatunkami, zahaczając nie raz o metalowe brzmienia i wykorzystując w swojej twórczości również mniej popularne w muzyce rockowej instrumenty, jak saksofon. Charakterystyczny wokal Łukasza Jurowskiego, o niebanalnej barwie głosu w połączeniu z lirycznymi tekstami dodawał całemu występowi wyjątkowego smaczku.
Występ warszawskiego bandu był zaledwie początkiem, który zapowiadał prawdziwie niezwykłe doznania muzyczne. Organizatorzy sprowadzili bowiem do Ostrowa prawdziwe perełki, jak chociażby Zero Hour, Karcius czy (zamykający sobotnią setlistę) Pain of Salvation, chociaż nie zabrakło również przedstawicieli polskiej sceny progresywnego rocka, czyli Acute Mind.
Z każdym kolejnym koncertem przybywało słuchaczy i przyznać trzeba, że napięcie z godziny na godzinę rosło. Ciężkie brzmienia, przeplatające się czasami z misternymi balladami rockowymi pozwalały zaspokoić ucho nawet najbardziej wytrawnych słuchaczy, tym bardziej, że zadbano również o sprawne rozstawianie się kolejnych zespołów i umilenie obecnym czasu oczekiwania na kolejny koncert. Zorganizowana w drugiej części kompleksu Strefa Promocji pozwoliła zebranym na spotkanie z zespołami takimi jak Pinn Dropp (który dał się poznać ostrzeszowskim miłośnikom ciężkiego brzmienia na zeszłorocznym festiwalu rocka progresywnego Baszta Progfest), czy H.lucyna (nietypowe, steampunkowe stroje członków zespołu niewątpliwie przyciągały spojrzenia i wzbudzały zainteresowanie!). Również w Strefie Promocji podziwiać można było też plakaty Natalii Śmiechowicz, która jest autorką 50 animowanych wideoklipów dla polskich i zagranicznych wykonawców, a pochwalić może się animacjami wykonanymi chociażby dla grupy Motorhead.
Również miłośnicy fantastyki i różnych mitologii, grafiki i mody mogli znaleźć coś dla siebie na stoisku Anushka&Betushka. Przyznać trzeba, że prezentowane przez artystki prace i stroje to była prawdziwa uczta dla oka!
Zwieńczeniem pierwszego dnia festiwalu był koncert zespołu Pain of Salvation – szwedzkiej grupy, grającej metal progresywny. Ich obecność na festiwalu przyciągnęła prawdziwy tłum, którego nie zraziła nawet mocna ulewa, jaka nadciągnęła w połowie koncertu. Cała sala wytrwała do samego końca, śpiewając i klaszcząc, wtórując zespołowi i głośno domagając się drugiego bisu. Można powiedzieć, że słuchacze wcale nie chcieli iść do domu i gdyby mogli, słuchaliby szwedzkiej kapeli aż do białego rana.
Na szczęście drugi dzień Ostrów Rock Festiwal oferował nie mniejsze wrażenia niż pierwszy. Serie koncertów otwierała polska formacja Pale Mannequin, zespół powstały w 2016 roku w Warszawie, oferujący słuchaczom prawdziwie emocjonujące doznania. W swojej twórczości bowiem grupa łączy elementy rocka progresywnego i alternatywnego, nadając całości melancholijne zabarwienie.
Następnie na scenę wkraczał Atan, w którego twórczości każdy mógł odnaleźć coś dla siebie, ponieważ twórczość tej formacji łączy w sobie elementy progresywne, metalowe i typowo rockowe. Zespół powstał w Londynie w 2020 roku, założony przez Andrzeja Czaplewskiego – gitarzystę i kompozytora oraz Claudię Moscoso – wokalistkę i autorkę tekstów. I mogłoby się wydawać, że po takim występie słuchacze chcieliby nieco odetchnąć, jednak organizatorzy zafundowali wszystkim prawdziwy muzyczny rollercoaster. Kolejno po sobie wystąpiły Philosophobia, BOKKA i Galahad, serwując prawdziwie progresywno-metalową-rockową mieszankę w psychodelicznym, synthpopowym sosie.
I chociaż pogoda drugiego dnia festiwalu początkowo nie zachęcała do wyjścia z domu, publiczność nie zawiodła wykonawców. Było pogo pod sceną, były śpiewy i entuzjastyczne reakcje, a dla tych, którym mało było muzycznych wrażeń czekała prawdziwa wisienka na torcie: islandzka grupa The Vintage Caravan.
Chłopcy zabrali słuchaczy w prawdziwie fascynującą rockową podróż w czasie i każdy mógł w muzyce tej formacji odnaleźć coś dla siebie. Zarówno miłośnicy brzmień w stylu Led Zeppelin i Carolsa Santany, jak i fani cięższych brzmień. Wokalista zespołu świetnie bawił się muzyką, a powalające solówki w jego wykonaniu zapierały dech w piersiach, zwłaszcza w połączeniu z niezwykłą ekspresją. Energia płynąca ze sceny wyraźnie udzieliła się zebranemu tłumowi – nie zabrakło żartów i głośnego domagania się konkretnych utworów.
Przyznać trzeba, że ci, którzy zdecydowali się na odwiedzenie Ostrowa w ten weekend niewątpliwie wyjechali z festiwalu usatysfakcjonowani muzycznie i z myślą o tym, by powrócić tutaj za rok.
W końcu po tym, jak z muzycznej mapy Polski zniknął tak znakomity festiwal jak Baszta Progfest trudno nie przenieść się w inne, pobliskie miejsce, którego festiwalowa, muzyczna gwiazda zaczyna świecić coraz jaśniej.
Anna Owczarek