Wyjątkowy optyczny spektakl zaserwowała dzisiaj natura tym, którzy wcześnie, rano w drodze do pracy mieli okazję przyjrzeć się wstającemu nad horyzontem Słońcu. Uważny obserwator mógł dostrzec na praktycznie bezchmurnym niebie dwie niewielkie, prawie proste, tęcze; jedną po prawej, a drugą po lewej stronie, oddalone od Słońca na taką samą odległość.
Zjawisko to nazywane jest “słońcami pobocznymi” (parhelion) i jest szczególnym przypadkiem często występującego w przyrodzie… halo. Najczęściej jest ono jasną plamą światła, powstającą na przecięciu halo opisanego oraz kręgu parhelicznego. Słońca poboczne najlepiej widoczne są, gdy nasza gwiazda znajduje się nisko nad horyzontem. Wtedy promienie słoneczne przechodzą przez kryształki lodu pod największym kątem.
Słońca poboczne powstają w wyniku załamania się promieni słonecznych na kryształach lodu występujących w formie sześciokątnych płytek opadających w pozycji poziomej, podobnie jak opadające liście. Tego typu kryształy występują w chmurach pierzastych.
Chociaż halo słoneczne jest zjawiskiem dość powszechnym, to zazwyczaj obserwujemy je, gdy Słońce jest już wysoko na niebie. Słońca poboczne, choć występują na całej kuli ziemskiej, nie są aż tak powszechne. Tym bardziej o łucie szczęścia mogą mówić ci, którzy popatrzyli w niebo, zamiast w ekran smartfona.
Jak się okazuje, czasami warto wstać bladym świtem. Przyroda potrafi wynagrodzić senność i zmęczenie na najróżniejsze sposoby. Czasami jest to klucz gęsi odlatujących do ciepłych krajów, czasami żurawie wzbijające się do lotu. A czasami przepiękny świetlny spektakl na niebie!
Dziękujemy Obserwatorium Astronomicznemu CWINT za konsultację merytoryczną, a wszystkich Czytelników zachęcamy, by od czasu do czasu spojrzeć w niebo. Zdarza się, że dzieją się tam rzeczy wyjątkowe!
Anna Owczarek