Reklama

środa, 16 października 2024, 5:22

Śliska sprawa

Szkoła w Rojowie to bez wątpienia chluba naszej gminy. Nowoczesna i przestronna, wybudowana tuż za granicami miasta, wyróżnia się na tle innych obiektów szkolnych naszej gminy, powiatu, i całej okolicy. 

Wielu z nas pamięta, ile „szumu” w przestrzeni publicznej było wokół kosztów, które okazały się większe niż zakładano. Można pokusić się o stwierdzenie, że ta inwestycja przyniosła również zmiany w lokalnym samorządzie, będąc orężem w walce wyborczej. 

Z perspektywy czasu nikt nie ma chyba wątpliwości, jak ważne dla naszej małej społeczności było wybudowanie tego obiektu, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę rozmach z myślą o dobrych warunkach do nauki dla naszych pociech. 

Szkoła w trybie natychmiastowym doczekała się również pięknej drogi dojazdowej, wraz z chodnikami i ścieżką rowerową. Stawiając na bezpieczeństwo wybudowano również przejścia dla pieszych, tak jak to jest to dziś w modzie, podwyższone. 

Można powiedzieć – plan idealny, dopięty na ostatni guzik, pomyślano o wszystkim.

Wszędzie wokół mówi się o inwestycjach, podnoszących nasz komfort życia, ze szczególnym zwróceniem uwagi na nasze bezpieczeństwo. Kolejne progi, wysepki, zwężenia jezdni, donice blokujące wjazdy, kolejne ronda i inne nowoczesne rozwiązania.

Koszt i rozmach zmian opartych na środkach zewnętrznych, wspartych środkami ze sprzedaży gminnych działek, nie mają końca. Można pomyśleć, że jedyną granicą jest wyobraźnia dzielących dostępne środki. 

Widok strażnika miejskiego przeprowadzającego dzieci przez przejście dla pieszych to już powszechny widok przed dwoma innymi szkołami podstawowymi na terenie miasta. Wszystko dla bezpieczeństwa.

Wszelakie rankingi, te państwowe i te za płatne esemesy stają się narzędziem propagandy i kształtowania rzeczywistości. Można czasem odnieść wrażenie, że te zestawienia działają jak klapki na oczach konia, by ten przypadkiem nie zboczył z raz obranego kursu i zbyt wiele nie zobaczył.

W czym więc problem?

Każdy inwentarz wymaga gospodarskiego oka, bo nawet najdroższej inwestycji należy doglądać i o nią dbać. Czasem niezbędne będzie parę poprawek, czasem kilka kolejnych inwestycji, a niekiedy naprawienia tego, co już się ma.

Działki zlokalizowane wzdłuż ulicy Czarnieckiego są położone wyżej niż droga dojazdowa do szkoły, a jeśli sięgnąć dalej wzrokiem można zauważyć wzniesienie w kierunku kościółka św. Wojciecha. Przy budowaniu samej szkoły walczono z wodą gromadzącą się na terenie budowy. I to już mógł być sygnał, taka lampka ostrzegawcza. 

Tak się jednak nie stało.

Obecnie przez okrągły rok z okolicznych pól spływa kilka strumieni na ulicę prowadzącą na szkolny parking. Większy deszcz, to potoki przecinające chodnik, ścieżkę rowerową i całą szerokość jezdni. 

Wiosną i latem problem nie wydaje się uciążliwy, większość już przywykła do realiów panujących na tej ulicy. Wraz z nastaniem niższych temperatur pojawiają się problemy.

Wczorajszego popołudnia, kiedy w szkole odbywały się wywiadówki, rodzice tłumnie ruszyli do szkół. Wielu z nas udało się do szkoły pieszo lub zaparkowało swoje samochody nieco dalej z powodu braku wolnych miejsc parkingowych. 

Ciemność i brak oświetlenia w zestawieniu z zamarzniętymi potokami to wątpliwej jakości zestawienie w Gminie Dobrej do Życia. 

Standardowo, jak co roku, można by obśmiać temat za pomocą żartu o drogowcach zaskoczonych przez zimę. Jednak zima dopiero zagląda do nas nieśmiało, wychylając się zza jesiennej aury, jedynie sygnalizując swoje nadejście już za chwilę. 

Dzisiejszego ranka, wczorajsze lodowisko na chodnikach miało się dobrze, na ulicy igrało z refleksem rodziców odwożących swoje dzieci do rojowskiej placówki. I mimo szczerych chęci szkolnego personelu i dbałości o sam wjazd na szkolny parking, każde hamowanie w tych warunkach to zwiększone ryzyko pomyłki. 

Każde dziecko pokonujące nowy i nowoczesny chodnik pieszo bądź na rowerze to potencjalne ryzyko złamań, skręceń, siniaków i płaczu. 

Działki, z których napływa woda to czyjaś własność. Możliwe, że państwowa, a może i gminna. Droga z chodnikami to własność gminy, zresztą pewnie szumnie otwarta przy fleszach aparatów, w asyście wszystkich „matek i ojców sukcesu”.

Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że znaczna część radnych miejskich, urzędników, naczelników i innej maści prominentów dzisiejszej władzy, każdego dnia zawozi swoje pociechy tą drogą, nie zwracając uwagi na otaczający ich świat. 

Głusi i ślepi na ludzkie sprawy, planują kolejne inwestycję za ciężkie miliony, przy cieple których jest szansa się ogrzać i zachować stołek i pozycję społeczną.

Kolejny ranking, kolejny awans w zestawieniu, lajki i aplauz. Życie potoczy się dalej. 

Ile dzieci zbije kolano lub łokieć, idąc do szkoły, tego nikt prócz dziecka i rodziców wiedzieć nie będzie.

Czasem zwykłemu Kowalskiemu, najzwyczajniej w świecie szkoda iść, prosić o załatwienie spraw tak przyziemnych, ludzkich i prostych, jak rozwiązanie problemu oblodzonej czy regularnie zalewanej drogi. Spraw, które włodarze powinni dostrzegać sami.

Pamiętajcie drodzy decydenci: każdy siniak, skręcenie, złamanie i płacz obciąży wasze sumienia.

Tylko Wasza kreatywność bez pomocy Polskich Ładów i rankingów rozwiąże problem. I nie za rok czy pół roku, jak to macie w zwyczaju.

Czasem drobne gesty i inwestycje znaczą więcej niż wersalskie luksusy.

Tomasz Pach

Reklama
Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Ogłoszenia

ogłoszenia o pracę

Teksty płatne