Reklama

czwartek, 21 listopada 2024, 21:34

Ocalmy dla przyszłych pokoleń – Sabatnik na Budach

Żniwa już za nami. Mówi się, że tegoroczne były bardziej urodzajne niż poprzednie. To dobrze, bo chleba nie powinno dla nikogo zabraknąć. Niestety, mało który bochenek będzie wypiekany w tradycyjnym sabatniku. Minęły te czasy i chociaż powraca moda na piece chlebowe, budowane na wzór tych dawnych, to śmiem zaryzykować twierdzenie, że smaku tamtego matczynego, babcinego chleba, wypiekanego w rozżarzonych paleniskach oklejonych cegłą szamotową, raczej już nie uświadczymy. Takich starych sabatników w wioskach naszego powiatu pewnie by ze świecą szukać – dość chętnie i szybko pozbyliśmy się ich w imię wygody i nowoczesności, a zresztą kto umiałby wypiekać w nich chleb?

A jednak jest w naszym powiecie, nawet w samym Ostrzeszowie, taki wolnostojący sabatnik – zapiecek. Nie namawiam, by zaczęto w nim wypiekać chleb z tegorocznego zboża – w stanie, w jakim się znajduje, byłoby to niemożliwe. Zależy mi (a ufam, że jest nas więcej), by ten relikt kultury użytkowej i tradycji naszych przodków ocalić dla przyszłych pokoleń.
Znajduje się na Budach, blisko drogi prowadzącej do Wrocławia, jakieś sto metrów za zakrętem, po lewej stronie szosy. Łatwo go przeoczyć, jadąc samochodem, bo mały budyneczek z czerwonej cegły dość dokładnie otoczyły zarośla i chwasty. I jak tak dalej pójdzie, to nawet nie zauważymy, kiedy zabytkowy sabatnik zniknie całkowicie. Już dziś przedstawia smutny widok – zrujnowane paleniska wypełniają śmieci i puszki po piwie, w ściankach ubywa cegieł, a na daszku – dachówek. Drzwiczek od paleniska nie ma pewnie od dawien dawna… Miejscowi wprawdzie wiedzą, że to zabytkowy obiekt, ale skoro nawet władza się nim nie interesuje, to na co on komu? Chyba że psu na budę – bo przez długie lata właśnie takie było jego przeznaczenie.
Cofnijmy się nieco w historię Ostrzeszowa i wyjaśnijmy, skąd w ogóle wziął się tu ten wolnostojący chlebowy zapiecek. Jest on związany z cegielnią na budach, która powstała ok. 1910 roku. Po pierwszej wojnie światowej jej właścicielem stał się Polski Bank Handlowy z Poznania. W roku 1926 większościowy pakiet tychże zakładów ceramicznych kupił Władysław Stopa. Przedsiębiorca wprawdzie – jak podaje portal Dzieje Ostrzeszowa – pochodził z Kościana, ale w czasie pierwszej wojny światowej służył w wojsku pruskim w jednostce budowlanej, która budowała w Ostrzeszowie strzelnicę (górka klasztorna jest właśnie tą strzelnicą). Wtedy najwidoczniej zainteresował się cegielnią, co być może skłoniło go po latach do przyjazdu do Ostrzeszowa. To właśnie za sprawą nowego właściciela cegielni wybudowano sabatnik, aby kobiety mieszkające na Budach i w pobliżu, z których wiele też było zatrudnionych w fabryce, mogły tutaj upiec chleb dla siebie i rodziny. W opinii starszych mieszkańców miasta, p. Stopa był porządnym fabrykantem, dbającym o swoją załogę. Dla pracowników wybudował mieszkania, sprzedawał też (i to niedrogo) działki, na których sami mogli pobudować dom. A że dysponował sporym obszarem ziemi, mógł sobie na to pozwolić. Podobnie też było z cegłą stanowiącą budulec. Można więc sądzić, że sabatnik wybudowano po 1926 r. – ma zatem ok. 90 lat. Wraz z rozpoczęciem wojny, w 1939 r., cegielnię przejęli Niemcy, a po wojnie władza ludowa. Na szczęście fabryka nie przestała istnieć i działa również dziś. Odbudowano też zabytkowy pałacyk, dom poprzednich właścicieli, jedynie piec do wypieku chleba stał się nikomu niepotrzebnym budynkiem. A przecież, jak wspomina jeden z mieszkańców ul. Pogodnej, p. Zbigniew Karwacki, jeszcze po wojnie – w 1946 roku, a pewnie też w kilku następnych latach, wypiekano w tym piecu chleb. Zwykle już dzień prędzej zarabiało się ciasto, mieszając mąkę z mlekiem, i ciasto to rosło sobie w dzieży. Kiedy dojrzało, wygniatało się z niego bochenki i układało w komorze sabatnika, rozżarzonej uprzednio węglem lub drewnem. Ale lata mijały – w zapomnienie poszła stara technika wypieku chleba
Apeluję do władz miasta i powiatu, do stowarzyszeń i osób, którym bliskie są regionalne, ludowe tradycje: Nie gódźmy się na to, by ten zabytkowy sabatnik nadal popadał w ruinę. A może uda się doprowadzić go do takiego stanu, żeby i nasze wnuki mogły na własne oczy zobaczyć, jak wypieka się chleb w starym piecu, a może nawet poczuć jego smak?

K. Juszczak

Na łamach „Czasu Ostrzeszowskiego” chcielibyśmy zaprezentować także inne, znajdujące się w naszym powiecie, tego typu zabytkowe obiekty. Może wskażą nam Państwo zapomniane i niszczejące budynki, wiatraki, a nawet przedmioty… Chętnie je przypomnimy, a może uda się ocalić je dla przyszłych pokoleń?

Reklama