środa, 3 lipca 2024, 1:16

MARCEL FIGASZEWSKI – BOMBARDIER Z ROGASZYC

Już w pierwszym meczu sezonu 2023/2024 Rogaszyce gromią na wyjeździe Victorię Laski 6:1, a Marcel Figaszewski strzela trzy gole. Później kontuzja i pauza do końca jesiennej rundy. Wrócił na wiosnę, na rewanż z Victorią Laski i od razu zaaplikował siedem z dziewięciu bramek zdobytych przez drużynę z Rogaszyc. W sumie po dwóch meczach z tą samą drużyną miał na koncie 10 goli. W następnej kolejce klub z Rogaszyc pojechał do Kalisza na mecz z Prosną, ówczesnym wiceliderem. Trzy gole Marcela dały naszej drużynie zwycięstwo 3:0, a także realną szansę walki o awans. Ale Figaszewski nie odstawiał nogi – w meczu z Masovią Kraszewice znowu samotnie zaaplikował pięć zwycięskich goli. I tak do końca sezonu, niemal każdy mecz obfitował w następne bramki. Trzy ostatnie gole Marcela dały zwycięstwo 3:1 nad Liskowiakiem i przypieczętowały awans do okręgówki! 41 zdobytych bramek przyniosło Marcelowi Figaszewskiemu tytuł króla strzelców A-klasy. Inni strzelcy daleko w tyle – drugi Emil Kliński z LZS Czajków (30 bramek). Trudno nie mówić o piłkarzu z Rogaszyc inaczej niż BOMBARDIER – zdeklasował rywali, a jego gole zdobywane seriami decydowały o kolejnych zwycięstwach KS Rogaszyce.

Przed tygodniem, podczas festynu zorganizowanego przez stowarzyszenie „Razem dla Rogaszyc” uroczyście świętowano awans miejscowych piłkarzy do klasy okręgowej. Gdy tylko zespół opuścił scenę, poprosiłem Marcela Figaszewskiego o rozmowę na temat pięknie minionego sezonu i najbliższych planów.

***

Jesteś objawieniem rundy wiosennej w rozgrywkach A-klasowych, a co się działo jesienią?

– Zaraz po pierwszej kolejce rozgrywek, doznałem kontuzji w meczu pucharowym w Siemienicach. Z początku zostało to zdiagnozowane jako zbicie, ale ból był tak mocny, że po tygodniu pojechałem prywatnie do szpitala we Wrocławiu i okazało się, że mam złamane dwie kości śródstopia. Z powodu kontuzji całą pierwszą rundę spędziłem na trybunach. Dopiero na wiosnę mogłem znowu grać.

I to jak, bo od razu posypały się gole, już w pierwszym meczu było ich siedem. Czy zdarzyło się Tobie jeszcze w jakimś meczu strzelić tyle bramek?

– Sześć, to owszem już kiedyś miałem, ale siedem jeszcze nie. Cieszę się, że mogłem pomóc kolegom.

Ta pomoc była bardzo konkretna, bo mecz z Victorią Laski wygraliście 9:0. Czy gdy się strzela siedem goli radość z ostatniego jest taka sama jak z pierwszego, a może większa?

– Instynkt napastnika jest jak u rekina, gdy poczuje krew, zawsze mu jest mało, więc tak samo cieszę się z każdej kolejnej bramki.

Gratuluję tych siedmiu bramek, ale także tych pięciu strzelonych Masovii Kraszewice, tym bardziej, że nikt inny nie przyłączył się w tym meczu do strzelania.

– Masovia, to klub, w którym kiedyś grałem i darzę ich sympatią. Gra w tamtej drużynie na pewno przyczyniła się do mojego rozwoju. Pamiętam, że wśród moich kolegów był wtedy również Patryk Palat, który grał w II i III lidze – teraz znowu gra w III lidze. Grając z nim, obserwowałem u niego instynkt napastnika mającego boiskowe doświadczenie z wyższych klas, i wiele się od niego nauczyłem.

Byli koledzy klubowi nie mieli żalu, że ich pogrążyłeś?

– Wspólnie żartowaliśmy, że wypromowali zawodnika.

Zdobyłeś w tym sezonie 41 bramek, czy któraś z nich była szczególnie piękna lub ważna?

– Kilka dość ładnych bramek strzeliłem z rzutów wolnych. Zdarzyła się taka, kiedy minąłem czterech albo pięciu zawodników i zdobyłem gola. Powiem szczerze, że po tej kontuzji, gdyby przed drugą rundą ktoś powiedział mi, że taki wynik strzelecki uzyskam, wziąłbym to w ciemno. Strzeliłem tyle samo, co w poprzednim sezonie, tylko, że wtedy grałem przez cały sezon, a teraz tylko pół sezonu.

Ponad 80 bramek przez dwa sezony, a właściwie półtora, to zaraz nasuwa się pytanie – czy nie dobijają się do Ciebie działacze z klubów z wyższych klas rozgrywkowych, z propozycją gry w ich drużynach? Sądzę, że trudno będzie takiego bombardiera zatrzymać w Rogaszycach.

– Na pewno gdzieś pojawiają się oferty by zmienić klub, zdarzają się bardzo kuszące propozycje finansowe i warunki grania. Tylko że z klubem w Rogaszycach związany jestem od dziecka. Boisko znajduje się blisko mojego domu, więc zżyłem się tym miejscem.

To teraz wiadomo, skąd takie obycie z boiskiem.

– Zawsze gdzieś grałem w piłkę, choć niekoniecznie w Rogaszycach. Bywały jakieś krótkie epizody w innych klubach, które też miło wspominam. I muszę szczerze powiedzieć, że osoby z którymi grałem, trenerzy z którymi pracowałem, wpłynęli na to, że moje obecne zachowanie na boisku i strzelecka forma są coraz lepsze.

Jesteś pewien, że następny sezon będziesz grał w Rogaszycach, czy to wciąż jeszcze „otwarta karta”?

– Powiem szczerze, że jeszcze o tym nie myślałem. Na razie żyję emocjami, które nam towarzyszą, bo dzisiaj wygraliśmy ostatni mecz, zdobyliśmy awans, więc nie miałem czasu jeszcze o tym myśleć.

A jakbyś mógł sobie wybrać jakąś drużynę, niekoniecznie z ekstraklasy…

– Real Madryt!

To życzę Ci gry w Realu, a tak mówiąc bardziej realnie – Real to Twoja ulubiona drużyna?

– Real Madryt był zawsze moją ulubioną drużyną, tak samo moim ulubionym zawodnikiem był zawsze Cristiano Ronaldo. Już od małego chłopaka, na mojej ścianie wisiały plakaty z Cristiano Ronaldo. Chciałem grać jak on, popołudniami jeździłem na boisko i kilka godzin trenowałem rzuty wolne i inne zagrania, tak bardzo byłem nim zafascynowany.

Można powiedzieć, że ta nauka nie poszła na marne i dziś grasz prawie jak Ronaldo, z tym, że Ty na naszych boiskach, a Ronaldo na Euro. I może tam być jednym z najlepszych.

– Jak na 39 lat jest w fenomenalnej kondycji, bo piłkarze w jego wieku raczej już nie grają w piłkę lub nie grają na takim poziomie jak on.

Z tego wnoszę, że podczas trwającego Euro będziesz trzymał kciuki za Portugalią, a na kogo stawiasz?

– Muszę być patriotą i wierzyć w zwycięstwo Polski. Na pewno będzie ciężko, ale jeśli tym mistrzem byłaby Portugalia, to też byłbym szczęśliwy.

Zejdźmy na nasze podwórko – jakbyś miał grać w II lub III lidze, to gdzie wybrałbyś się najchętniej?

– Myślę, że II, a nawet III liga to już jest poziom, na którym w tym momencie już bym się nie odnalazł.

Chyba się nie doceniasz?

– Ciężko powiedzieć, czy dałbym radę, gdybym poświęcił się temu w stu procentach. Intensywność treningowa i codzienne treningi zmusiłyby mnie do porzucenia tego, czym zajmuję się na co dzień. Wiadomo, że nie żyję z piłki, więc nie byłbym w stanie połączyć pasji, jaką jest piłka, z pracą. Występy w lepszej lidze wiązałyby się z dużą odległością od mojego miejsca zamieszkania oraz częstymi meczami wyjazdowymi, wymagającymi pokonywania do 300-kilometrowych odcinków drogi. Poza tym nie mam drużyny, w której bardzo chciałbym grać.

Kiedyś chłopaki z naszego powiatu marzyli o grze w Victorii Ostrzeszów, a teraz tak się złożyło, że KS Rogaszyce będzie występować w tej samej klasie.

– Jestem wychowankiem Victorii Ostrzeszów, co prawda pierwsze kroki jako orlik stawiałem w Rogaszycach, ale później w juniorach grałem w Ostrzeszowie. Gdyby kilka lat temu drużyna z Rogaszyc mierzyła się z drużyną z Ostrzeszowa, która grała w IV lidze, a Rogaszyce w klasie A lub B, trudno byłoby przypuszczać, że będziemy grać na tym samym poziomie rozgrywek. To na pewno jest zasługą nie tylko zawodników, ale też zarządu, który w znacznym stopniu przyczynił się do tego, że ten klub tak ewoluował.

Skoro mowa o sukcesie drużyny, wspomnijmy też o trenerze.

– Naszym trenerem w tym sezonie jest Jarosław Karnasiewicz, bardzo dobry trener, który grał w piłkę na trzecim poziomie rozgrywkowym i w tej ligowej piłce na pewno ma obycie.

Jest to trener bardziej „ojcowski” czy wymagający?

– Jest wymagający, ale jest też „ojcowski”. Rola trenera polega też na tym, że trzeba umieć wypośrodkować i wiedzieć jak podejść w konkretnej sytuacji do zawodnika i jak rozmawiać, by wszyscy razem tworzyli drużynę. Myślę, że radzi sobie z tym naprawdę dobrze. Mamy też wielu młodych zawodników, którymi trzeba umiejętnie kierować co przekłada się na tempo gry i intensywność meczową. Widać to po wynikach.

Rzeczywiście, prawie same zwycięstwa i to bardzo efektowne, choć trafiały się nieoczekiwane porażki, jak w niedawnym meczu w Czajkowie.

– Nie byliśmy tam w naszym optymalnym składzie. Wiadomo, chłopaki nie żyją z piłki i zdarzają się wakaty, a ten mecz rozgrywany był już bez presji, bo awans mieliśmy zapewniony.

Tego awansu wam gratuluję, ale wspominałeś, że nie żyjecie z piłki, wobec tego czym zajmujesz się na co dzień?

– Pracuję i prowadzę działalność gospodarczą, zajmuję się handlem internetowym oraz eksportem i importem towarów. Myślę, że to również sprawia mi satysfakcję. Nie ukrywam, że od kilku lat moim konikiem jest prowadzenie swojego biznesu, jego optymalizacja. Jakiś czas temu odpuściłem sobie marzenia o wielkiej piłce i skupiam się właśnie na tym. Mam 27 lat, a to na zawodową piłkę jest trochę za dużo.

A prywatnie?

– Mam dziewczynę. Myślę, że jestem związany z Rogaszycami również przez to, że buduję tutaj dom, więc nie będę zmieniał miejsca zamieszkania. Powoli zmieniają się moje priorytety sportowo-życiowe.

To na pewno cieszy kibiców KS Rogaszyce, bo skoro się tu zadomowiłeś, to raczej Cię większe kluby nie podkupią.

– Będzie ciężko.

Ale nigdy nie mów nigdy, bo jak przyjdzie propozycja z Realu…

– Jak Ancelotti przyjedzie, to będę musiał poważnie się zastanowić.

Gratuluję drużynie KS Rogaszyce znakomitego sezonu i awansu do klasy okręgowej. Tobie zaś znakomitej gry i niesamowitych osiągnięć strzeleckich. Miło mi było poznać króla strzelców A-klasy. Życzę Tobie i drużynie takich samych sukcesów na boiskach ligi okręgowej.

K. Juszczak

Reklama
Reklama

Ogłoszenia

ogłoszenia o pracę

Teksty płatne