Reklama

czwartek, 5 grudnia 2024, 10:47

20 LAT STOWARZYSZENIA „RADOŚĆ NIEPEŁNOSPRAWNYM”

11 czerwca w sposób spontaniczny i radosny świętowano w Ostrzeszowie Dzień Godności osób z niepełnosprawnością, organizowany przez stowarzyszenie „RADOŚĆ NIEPEŁNOSPRAWNYM”.

Prezesem stowarzyszenia jest p. Iwona Rogozińska, która niestety, z przyczyn zdrowotnych nie wzięła udziału w imprezie, ale wcześniej zadbała o przygotowanie całego przedsięwzięcia. Na początku spotkania dyrektor SOSW, Katarzyna Kokoszko-Hodyjas, odczytała list od pani prezes I. Rogozińskiej, w którym dziękowała za dużą pomoc w organizacji Dnia Godności. Te podziękowania, zdaniem p. dyrektor należą się przede wszystkim pani Agnieszce Kaczmarek, Eulalii Janulek i Małgorzacie Wichnowskiej, które ciężar organizacyjny przejęły na swoje barki. Na festynie bawiło się około 200 gości – przybyli przedstawiciele ŚDS, WTZ, ZAZ, ostrzeszowskich szkół podstawowych – nr 1 i nr 2 oraz ci najważniejsi – członkowie stowarzyszenia, czyli dzieci i rodzice. To właśnie oni świętowali 20-lecie istnienia stowarzyszenia.

Jubileusz obchodzono radośnie, do czego też zobowiązuje nazwa stowarzyszenia „Radość Niepełnosprawnym”. Na placu odbywały się zabawy, gry, konkursy. Na boisku obok chłopaki grali w piłkę. Przyjechał wóz strażacki, aby każdy chętny miał okazją zaznajomić się ze współczesnym sprzętem ratowniczym, czy poznać podstawowe zasady udzielania pierwszej pomocy. Atrakcją, z której skorzystała nawet pani dyrektor, były malowane tatuaże, zaś najmłodsze dzieci mogły hasać po dmuchanym zamku.

Przy specjalnie ustawionych stołach można było posilić się po trudach zabawy. Słodki poczęstunek przygotowali nauczyciele z SOSW oraz rodzice. Były też ciasta ofiarowane przez sponsorów. Dla smakoszy smaczny bigos i kiełbaska. Stowarzyszenie zakupiło popcornicę, więc popcorn można było kosztować do woli. Spragnieni mogli orzeźwić się wodą mineralną, kawą lub herbatą.

W miłej atmosferze, przy muzyce i tańcach, trwała jubileuszowa impreza.

***

Wśród osób uczestniczących w tym spotkaniu była pani Jolanta Kubiak – inicjatorka powstania stowarzyszenia i jego pierwsza prezes. Korzystając z okazji, poprosiłem panią Jolę o garść wspomnień.

– 20 lat temu potrzeby stowarzyszeń były inne niż obecnie. Powstająca przy naszej szkole organizacja miała służyć na równi uczniom i rodzicom. Miało ono inną nazwę: Dla Osób z Upośledzeniem Umysłowym. Pierwszym zadaniem naszego stowarzyszenia była pomoc na rzecz tych dzieci. Chodziło o wyposażenie w sprzęt rehabilitacyjny, którego szkoła nie miała zbyt dużo. Na równym poziomie istniała potrzeba wsparcia rodziców, którzy w wielu przypadkach byli osamotnieni – chodzili od lekarza do lekarza, od poradni do poradni. Tu znaleźli szkołę, w której mogli się spotkać z osobami mającymi takie same problemy, wymienić informacje o swoich kłopotach, o chorobach dzieci. Na takich spotkaniach dowiadywali się o możliwościach leczenia, o turnusach rehabilitacyjnych. Od samego początku nauczyciele pracowali z oddaniem na rzecz tego stowarzyszenia, niektórzy też byli jego członkami. Do stowarzyszenia mogli należeć rodzice i sympatycy. Takimi sympatykami okazali się ówcześni radni powiatowi, bo oni, z dr Haliną Dembską i śp. Urszulą Lis, pomogły zebrać nam pieniądze potrzebne na zarejestrowanie stowarzyszenia. Wspomniane tu panie w trakcie jednej z sesji Rady Miejskiej obeszły wszystkich radnych, zbierając od nich datki. To byli ci pierwsi sympatycy. Tym mianem można też określić wszystkie władze, które nas wspierały. Dużą pomoc przez te lata otrzymywaliśmy od PCPR. Dyrektor Bożena Powązka zawsze twierdziła, że jesteśmy jedyną organizacją zajmującą się dziećmi niepełnosprawnymi. Na p. Bożenę i p. Marię Gąsiorek z urzędu, mogliśmy też liczyć przy załatwianiu wszelkich wymogów formalnych i w staraniach o rangę „pożytku publicznego” dla stowarzyszenia. Bez tych osób pewnie nie poradziłabym sobie ze wszystkim.

Pani była wówczas prezesem stowarzyszenia?

– Funkcję prezesa stowarzyszenia pełniłam przez pierwszą i drugą kadencję, razem 10 lat. Po mnie funkcję prezesa pełniła śp. Maria Wencel – nauczycielka z SOSW. W tym czasie udało się stowarzyszeniu zorganizować chyba najwięcej różnych form terapii w Ośrodku. Wprowadzona została także terapia dla najmłodszych dzieci – do trzeciego roku życia. Od czasów Majki Wencel rozwinęła się działalność na rzecz tych najmniejszych. Potem przez trzy lata stowarzyszeniem kierowała p. Iwona Szymanek – też tutejsza nauczycielka. Gdy z powodów zdrowotnych zrezygnowała z tej funkcji, zastąpiła ją p. Iwona Rogozińska – pierwszy rodzic dziecka niepełnosprawnego prowadzący stowarzyszenie. Dotąd prezesami byli nauczyciele.

Nie wiem, czy obecnie takie stowarzyszenie by powstało, bo przed 20 laty chcieliśmy wspomóc Ośrodek. Obecna dyrektor SOSW ma tak dobrze wyszkoloną kadrę, rozwiniętą bazę, więc gdyby dziś miało powstać takie stowarzyszenie, musiałoby mieć całkiem inne cele, niż wówczas, 20 lat temu.

Niezmienna pozostaje wszak potrzeba integracji między rodzicami mającymi dzieci z niepełnosprawnością.

– Obecny rodzic jest mocno wyedukowany w tych kwestiach, ma dostęp do ważnych dla niego informacji, ale potrzeba spotkań integracyjnych wciąż istnieje. Kiedyś osoba niepełnosprawna kończąc szkolę zostawała w domu. Teraz ona ma przygotowane następne miejsce, czy to w WTZ, czy w ŚDS, czy w ZAZ…

Ilu było na początku członków stowarzyszenia, a ilu jest obecnie?

– Na początku było nas około 60, a jak to wygląda obecnie, tego naprawdę nie wiem. Ale będzie ich więcej bo doszli rodzice tych dzieci malutkich. Głównie współpracowałam z p. Jadwigą Sikorą, która wtedy była dyrektorem podstawowej szkoły specjalnej, to dla małych dzieci organizowaliśmy imprezę mikołajkową. Te mocno niepełnosprawne dzieci nie chodziły do przedszkoli, bo tam nie było odpowiedniej bazy opiekuńczej. Dowiadywałam się o takich dzieciach u lekarzy pediatrów i roznosiłam po domach zaproszenia. Zdarzało się, że rodziny „ukrywały” dzieci niepełnosprawne. Czasem nawet nikt nie wiedział, że w danym domu mieszka takie dziecko. Teraz te dzieci są przy naszym Ośrodku. Największym sukcesem po utworzeniu tej szkoły i ZAZ-u była opieka i terapia dla małych dzieci. Zaś ostatnio takim nowym działaniem, o którym się coraz więcej mówi, jest opieka wytchnieniowa, ogarniająca osoby, które przecież nie kwalifikują się do ŚDS-u, do ZAZ-u, ani do WTZ.

Jak rozpoczynałam pracę 30-40 lat temu, to dzieci niepełnosprawne w wieku 7 lat otrzymywały potwierdzenie, że nie mają obowiązku szkolnego i siedziały w domu. Tak w Polsce funkcjonowała opieka nad dzieckiem niepełnosprawnym. Przez ten czas opieka nad osobą niepełnosprawną umysłowo rozwinęła się w Polsce super.

Zmieniło się też postrzeganie osób niepełnosprawnych przez społeczeństwo, w czym spora zasługa stowarzyszeń, takich jak „Radość Niepełnosprawnym”. Dlatego wszystkim członkom stowarzyszenia życzymy z okazji 20-lecia dużo satysfakcji, radości, zdrowia i nieustawania w dalszych działaniach.

K. Juszczak

Reklama
Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Ogłoszenia

Już dziś kup najnowszy numer!

ogłoszenia o pracę

Teksty płatne

Ogłoszenia