W sobotę, za pośrednictwem Internetu, dane nam było uczestniczyć w niezwykłym koncercie. OCK i tutejsi artyści zorganizowali go dla upamiętnienia zmarłego przed rokiem Jerzego Marka Szulczyńskiego, znanego w naszym mieście animatora kultury, społecznika, a nade wszystko przyjaciela artystów. Stąd też udział w koncercie tak wielu z nich, przecież Marek wielokrotnie zapowiadał i ubarwiał słowem ich występy.
Tym razem koncert prowadził Witold Pelka, jak zawsze – z kulturą i taktem. Szkoda tylko, że tak wyjątkowy koncert musiał odbywać się bez udziału widzów.
Pierwszym utworem, jaki zabrzmiał, była piosenka „Wielka woda”. Ten przebój Maryli Rodowicz zaśpiewał chór „JOY”,kierowany przez Aleksandrę Marszałkowską. Potem sceną zawładnęła muzyka rockowa, grana przez zespoły „Siła Przebicia” i „Garażowy Raj”. Z kolei w muzyce bluesowej zaprezentował się „Wielebny Blues Band”. Nie mogło też zabraknąć występu gitarzysty, którego osiągnięcia przekroczyły granice Ostrzeszowa. Mowa o Adamie Fularze, który wraz z zespołem i solistką Aleksandrą Danielską, wykonał kilka swingujących standardów jazzowych.
Biografię Marka Szulczyńskiego przypomniał Stanisław Grzesiak, reprezentujący TPZO. Wspominał go także Bolesław Grobelny.
Nie brakowało wspomnień…
– Nasz kolega Marek dzielił się z nami często swoimi wspomnieniami – mówił dyrektor OCK, Michał Szmaj. – Lubił opowiadać o dzieciństwie, o postaciach, które spotykał na swej drodze, o pełnych emocji chwilach i niezliczonej ilości scen podczas wydarzeń kulturalnych… Dla większości tych historii wspólnym mianownikiem był Ostrzeszów, który Marek ukochał, któremu służył i którego stał się nieodłączną częścią.
Wspominał go także Jakub Kotowski – koncertmistrz filharmonii zielonogórskiej i znakomity skrzypek, którego z M. Szulczyńskim łączyły więzy rodzinne.
– Nie jest to dla mnie łatwe, bo Marek był tatą mojej ukochanej żony – mówił. – To był też artysta, od którego otrzymywałem artystyczne wsparcie. Gdy było mi bardzo źle, wyciągnął rękę, bardzo mi pomógł…
A ponieważ ze wspomnieniami przeplatała się muzyka, to usłyszeliśmy kilka nastrojowych melodii w wykonaniu skrzypka, któremu na fortepianie towarzyszył Bartłomiej Stankowiak.
Ostatnim utworem, jaki zabrzmiał podczas koncertu, był standard jazzowy „Gdy wszyscy święci idą do nieba”. Zagrali go spontanicznie niemal wszyscy artyści występujący na scenie ostrzeszowskiego kinoteatru.
Jerzy Marek Szulczyński zmarł nagle 23 marca 2020 r. – właśnie mija rocznica jego śmierci. Wybrzmiał już koncert poświęcony tej nietuzinkowej postaci, ale można wejść do kina, przynieść białą różę i obejrzeć wystawę dedykowaną Markowi – kilkadziesiąt fotografii, z których trochę zawadiacko uśmiecha się do nas. Takim go zapamiętamy.
K. Juszczak
Więcej nt. koncertu – w aktualnym numerze „Czasu Ostrzeszowskiego”.