Pani Janina, jak wiele innych osób, korzysta z ubezpieczenia na życie, oferowanego przez PZU. Jest to Indywidualnie Kontynuowane Ubezpieczenie Rodzinne na Życie. Raz w miesiącu p. Janina udaje się do ostrzeszowskiego punktu, by dokonać kolejnej wpłaty. Ostatnimi czasy wpłata ta wynosiła 52,80 zł. I wszystko zdawałoby się być w porządku, gdyby kobieta nie zauważyła, że jedną z części wpłacanej składki jest… urodzenie się dziecka. Opłata za to „wydarzenie” wynosi 5,82 zł miesięcznie.
– Może to nawet nie jest tak wielka suma – mówi p. Janina – tylko rozchodzi się o to, że ja mam już 78 lat i urodzenie dziecka mi już raczej „nie grozi”. Po co zatem mają mi nadal odciągać te 5,80 zł?
Z tym pytaniem zgłosiłam się do PZU, lecz pan mnie obsługujący odparł, że tak musi być, i że w tym ubezpieczeniu już niczego nie da się zmienić. Nawet, jeśli tak jest rzeczywiście, to przecież jest to absurd. Dodam, że inną składową tego ubezpieczenia jest „śmierć ubezpieczonego”, za co odciągają mi tylko 2,42 zł. Z tego wniosek, że za śmierć, co w przypadku każdego z nas jest, niestety, nieuchronne, wpłacam dwa razy mniej niż za urodzenie dziecka, co nie może się przecież wydarzyć. Dlaczego więc mam płacić składkę na coś, co jest nierealne? – pyta p. Janina.
Okazuje się, że kobieta swoją polisę opłaca od 1991 r., czyli od 30 lat. Nie wie, czy od początku wśród składowych wpłacanej kwoty było „urodzenie się dziecka”, po prostu nie zwróciła na to uwagi. Dopiero niedawno zauważyła ten fakt, a właściwie zauważyła go jej córka. Pani Janina zaraz więc udała się do biura PZU. Nic tam jednak nie wskórała. Wygląda bowiem na to, że ubezpieczyciel nie przewidział zmian warunków ubezpieczenia i dlatego kobieta, zbliżająca się do osiemdziesiątki, musi dalej opłacać ewentualne „urodzenie dziecka”. Bareja by tego lepiej nie wymyślił. Może takie „równe” traktowanie wszystkich pań, bez „zaglądania im w metrykę” jest nawet dżentelmeńskim posunięciem ubezpieczyciela, wątpię jednak, by takie pobudki legły u podstaw tych nieżyciowych przepisów. Pozostaje wierzyć, że chociaż mężczyźni opłacający tego typu polisę nie wpłacają za urodzenie dziecka, bo wówczas byłaby to równość może i całkiem na czasie…
– Mnie nie chodzi o te pieniądze – mówi klientka PZU. – Nie godzę się z tym tylko dlatego, że to jest poniżające dla osób starych. To nie jest normalne. A ludzie nie wiedzą, co podpisują, za co wpłacają. Chcę więc, mówiąc o tym absurdzie, zwrócić wszystkim uwagę, by lepiej przyglądali się, za co płacą. Mnie chodzi tylko o uczciwość, bo w życiu nigdy nikogo nie oszukałam. Tymczasem teraz czuję się w jakimś sensie oszukana i zlekceważona.
Cała ta sprawa może nawet w pierwszej chwili wywoływać uśmiech, ale tak naprawdę jest jednak rzeczywiście smutna. Może dziwić, że w świecie, gdzie tyle się z dnia na dzień zmienia, licząca się firma ubezpieczeniowa nie jest w stanie wykreślić jednego rodzaju ubezpieczenia, będącego składową całej polisy, aby już dalej nie ośmieszać swojej klientki, a przez to też nadszarpywać wizerunku własnej, szanowanej instytucji.
K.J.