Reklama

czwartek, 21 listopada 2024, 16:47

„Ślepy staruszek znalazł dom” – Pandemia dobra dla psów

Po trudnym dla wszystkich okresie (ponad roku) trwającej pandemii, wracam do Schroniska dla zwierząt Azyl ZOO w Niedźwiedziu, by dowiedzieć się, jaki, ten nietypowy czas, był dla naszych czworonożnych przyjaciół, często już i tak dotkniętych przez los brakiem miłości i ludzką podłością. Cieszy, że z Niedźwiedzia znów dochodzą optymistyczne wieści…
– Pieski nadal do nas przybywają, ale nie zostają tu długo – pandemia przysłużyła się psom ze schroniska – mówi pani Katarzyna Cichosz, kierownik Azyl ZOO.

Co to dokładnie oznacza? Koronawirus i związane z nim lockdowny, izolacja zmieniły wiele – także przyzwyczajenia i sposób spędzania wolnego czasu przez ludzi.
– „Dzięki” zamkniętym galeriom handlowym, pizzeriom, siłowniom, obawom przed dalekimi wyjazdami ludzie zaczęli szukać alternatyw, w związku z tym właśnie w schronisku pojawia się wielu wolontariuszy. Najpiękniejsze są odwiedziny całych rodzin z dziećmi, które uczą się, jak traktować zwierzęta, wyprowadzają je na spacer, sprzątają kojce – opowiada pani Kasia. – Prowadzimy schronisko blisko 13 lat – nigdy nie było aż tylu chętnych, by pomóc!
Dla tych wyjątkowych, spragnionych ludzkiego ciepła, psów ma to ogromne znaczenie.
W rozmowie pytam także, jak teraz przebiegają adopcje.
– Ludzie wracają, „uczą się” konkretnych zachowań psów, przyzwyczajają się, tworzą się więzi – często nierozerwalne – tak właśnie dochodzi do adopcji – kontynuuje p. Cichosz.
Podczas rozmowy dowiaduję się, że koronawirus pomógł także pieskom, które nie były na pierwszym miejscu na adopcyjnej liście. Historia ślepego psiego „staruszka” łapie za serce.
– Z powodu koronawirusa my także zaczęliśmy szukać innych, nowych rozwiązań, które dobrze zadziałałyby w tych specyficznych czasach. Mocno nastawiliśmy się na współpracę z wieloma wspaniałymi ludźmi – jest pani, która robi zdjęcia naszym podopiecznym, udostępnia je na profilu Fb, namawia do adopcji. Współpracujemy także z ostrzeszowskim stowarzyszeniem, dzięki którego prężnym działaniom nasze pieski znajdują domy także za granicą (w Niemczech czy Anglii) – mówi p. Katarzyna – Robione są czipy, paszporty, psy profesjonalnym transportem jadą do innych krajów. Np. w Niemczech, ze względu na inne podejście do sterylizacji, kastracji i ogólnie tematu bezdomności zwierząt, schroniska są praktycznie puste. Tam często na psy czeka kilkadziesiąt osób. Właśnie w Niemczech dom znalazł też „nasz” piesek – 18-letni, całkowicie ślepy. Kiedy go znaleźliśmy, ubłoconego, w rowie, był w bardzo złej kondycji. Teraz aż łezka się w oku kręci, kiedy widzi się tego samego pieska, bezpiecznie śpiącego obok właścicieli na kanapie. Adoptowała go para starszych emerytów, którzy chcieli właśnie najstarszego psa – przyjaciela i towarzysza, z którym wspólnie będą się starzeć – kontynuuje p. Kasia.
Historia budująca, wręcz wzruszająca…
A co z psami, które zostały w schronisku w Niedźwiedziu? Pytam, ile ich jest, czy potrzebna jest pilna adopcja. I znów docierają do mnie pozytywne wiadomości…
– Nigdy wcześniej nie mieliśmy tak mało podopiecznych w schronisku. Jest to odpowiednia ilość psów, żeby wszystko dokładnie ogarnąć, zająć się nimi. Ostatnio żaden nowy mieszkaniec się u nas nie pojawił. Piesek, którego sylwetkę jakiś czas temu udostępniłam na profilu Fb, bardzo szybko znalazł dom. Zostało kilka, które, zanim trafią do adopcji, wymagają sporo pracy. Niektóre jeszcze nie nadają się, by na stałe trafić do nowego domu, wymagają socjalizacji – wyjaśnia p. Cichosz.
Wycofane pieski, te po dramatycznych przejściach, które obecnie znajdują się w schronisku w Niedźwiedziu, boją się smyczy, szelek, dotyku, a dwa najbardziej płochliwe boją się nawet wyjść z budy. Moja rozmówczyni od razu wyjaśnia, że cały czas trwa praca nad tymi zwierzętami, a zapał wolontariuszy, którzy ciągle w sporych grupach pojawiają się w schronisku, i starają się pracować nawet z tymi najtrudniejszymi psimi przypadkami, daje niesamowite efekty.
Schronisko Azyl ZOO współpracuje też z osobami, które do domu tymczasowego biorą okaleczone psychicznie pieski na pewien czas (miesiąc, dwa, trzy) i tam socjalizują je, pracują z nimi.
Pamiętajmy, że adopcja psa (jak i każdego zwierzęcia), zwłaszcza trudnego, zranionego, który wiele już w życiu przeszedł, to poważna decyzja. Człowiek, który chce podjąć się opieki nad takim właśnie zwierzęciem, powinien mieć pojęcie behawiorystyczne, znać zachowania i reakcje psów, mieć odpowiednią wiedzę, co podkreśla pani Kasia. Tu nie ma miejsca na metodę „prób i błędów” – zachowanie psa w bardzo dużej mierze zależy od podejścia jego właścicieli, odpowiedniego prowadzenia i konsekwentnego zachowania człowieka.  
– Jeżeli ktoś chciałby się sprawdzić, spróbować swoich sił, może przecież przyjść do schroniska, zobaczyć, jak taka praca wygląda, z pomocą naszych wolontariuszy nabrać pewnych podstaw, a wolontariuszki są fantastyczne! – podkreśla p. Cichosz. – A później dopiero zdecydować.
Do schroniska w Niedźwiedziu przyjeżdża regularnie także mama w towarzystwie swoich pociech, których marzeniem jest adoptowanie psa. Kobieta chce, aby dzieciaki doświadczyły wszystkich obowiązków związanych z posiadaniem pupila. Dzieci sprzątają kojce, wyprowadzają psy, uczą się ich nastrojów.
– Niesamowita kobieta! – z entuzjazmem podsumowuje pani Kasia.
Idealny sposób, by nauczyć młodego człowieka, że pies to istota, która tak samo jak my czuje, ma swoje potrzeby, tylko w przeciwieństwie do nas nie ma jak o nie zawalczyć, nie opowie o swoich krzywdach, tylko zniesie wszystkie ludzkie podłości w swoim poczciwym psim sercu.
Pytam panią Katarzynę także o drastyczne przypadki i ludzką nieodpowiedzialność, z jaką miała w ostatnim czasie do czynienia.
– Nic dramatycznego się nie działo już dawno, wydaje się, że czasy covida są dla piesków wyjątkowo łaskawe – taka odpowiedź całkowicie mnie satysfakcjonuje.

*

Covid pokrzyżował nam wiele planów, uniemożliwił wyjazdy, wakacje. Ja jednak staram się myśleć, że ten dziwny czas skłonił wielu z nas do refleksji, sprawił, że wielu ludzi zmieniło się… może na lepsze? Chcę wierzyć, że właśnie tak jest i może, choć dziwnie to zabrzmi, w obliczu ciągłego strachu przed koronawirusem, w obliczu chaosu, jaki wywołał, cieszę się, że pandemia ma też to „pozytywne” oblicze. Mam nadzieję, że kiedy wszystko wróci do normy, ludzie nie zapomną o przyjaciołach ze schroniska w Niedźwiedziu i nie porzucą tej bezinteresownej przyjaźni na rzecz kosmetyczek i zakupów w galeriach handlowych. Może w nowej rzeczywistości, już po covidzie, wszyscy będziemy choć odrobinę lepsi?

Maria Szmatuła

Reklama
Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Ogłoszenia

Już dziś kup najnowszy numer!

ogłoszenia o pracę

Teksty płatne

Ogłoszenia