Ten mercedes W-115 (niektórzy nazywają go „puchaczem”) został zakupiony 6 lipca 1973 r. w salonie w okolicy Madrytu.
Spędził całe życie na hiszpańskiej ziemi (z dokumentów wynika, że u dwóch właścicieli) i, mając blisko pięćdziesiątkę na karku, trafił do Polski – w maju br. nabył go p. Adrian Musiała z Kobylej Góry.
„Merc” wyposażony jest w silnik diesla o pojemności dwóch litrów i mocy 55 koni oraz 4-biegową, manualną skrzynię. Auto od nowości przejechało jedynie 139.000 kilometrów i jest w oryginalnym lakierze (jedynie przedni prawy błotnik był lakierowany). Egzemplarz jest w nienagannym stanie technicznym, a hiszpański klimat zapewne przyczynił się do tego, że korozja praktycznie w nim nie występuje. Auto po kupnie nie wymagało żadnego remontu, trzeba było jedynie zadbać o tzw. serwis – płyny eksploatacyjne, filtry itp.
Wyjątkowo spodobało nam się kilka „smaczków” w tym aucie – m.in. trójkątne szybki, podobne do tych, jakie miał maluch, otwierane są jednak za pomocą specjalnego pokrętła, radio „Becker” plus odrębne urządzenie do odtwarzania kaset, wlew paliwa przy tylnej tablicy rejestracyjnej, spryskiwacz przedniej szyby uruchamiany specjalnym przyciskiem w podłodze, bardzo wydajny nawiew powietrza we wnętrzu czy też, z daleka przykuwająca wzrok, czerwona tapicerka.
Jak mówi właściciel, z częściami eksploatacyjnymi nie ma absolutnie żadnego problemu, a ich ceny nie są jakieś wygórowane, oczywiście zapewne zdarzy się, że coś będzie trzeba kupić w autoryzowanym serwisie mercedesa – a tam ceny potrafią zaskoczyć.
Pan Adrian od zawsze chciał być posiadaczem starego samochodu – wcześniej myślał o „Warszawie”; od jakiegoś czasu miał na ten cel odłożony pewien budżet, ale trafił się mercedes i jest zadowolony.
Z tego, co się orientuję, w naszym powiecie jest jeszcze jeden taki W-115, najprawdopodobniej w gminie Doruchów.
Jeśli ktoś z czytelników chciałby na przykład pojechać tym klasykiem do ślubu – p. Adrian jest otwarty na propozycje – tel. 783 564 573. (r)