Państwo Urszula i Kazimierz Zarembowie z Biskupic Zabarycznych w kilka minut stracili dorobek życia. Pożar strawił całe wyposażenie ich mieszkania. Pozostały tylko mury stuletniego domku – i oni sami, cudownie ocaleni.
Był wczesny poranek 19 grudnia. Rozpoczynała się przedświąteczna niedziela. Rozpaczliwe ujadanie gromadki psów obudziło państwa Zarembów z głębokiego snu. Jasny płomień ognia wdzierał się już do ich sypialni, dym szczypał w oczy i utrudniał oddychanie…
– Na dworze było jeszcze ciemno, była gdzieś za dziesięć szósta… Jeszcze trzy minuty, to byłoby po nas – mówi pan Kazimierz. – To tym pieskom zawdzięczamy życie – dodaje, wskazując na czwórkę małych kundelków przyjaźnie plączących się pod nogami.
Jak potem stwierdzono, pożar zaczął się od sadzy w kominie. Podmuch powietrza spowodował roziskrzenie tlącego się gdzieś w kominie żaru i wypchnął ogień na izbę. A że w pobliżu pieca ściany ozdabiała łatwopalna boazeria, ogień wnet wypełnił całe kuchenne pomieszczenie i wdzierał się do kolejnych. Dość szybko zjawili się strażacy powiadomieni przez gospodarzy. W ratowaniu mienia uczestniczyło aż pięć wozów – trzy JRG z Ostrzeszowa oraz dwie jednostki z OSP Mikstat. Płomieniami objęty był przedsionek, korytarz, kuchnia… Jedni strażacy zabezpieczeni w aparaty oddechowe walczyli z płomieniami od wewnątrz, drudzy polewali wodą dach…
*
W minioną środę udaliśmy się do Biskupic Zabarycznych na spotkanie z pogorzelcami. Choć od tamtego zdarzenia minęły trzy tygodnie, w powietrzu wciąż unosi się zapach dymu, spalenizny. W pomieszczeniach zniszczonego wnętrza zrywane są podłogi skuwane ściany, trwają prace remontowe prowadzone przez rodzinę – syna, córki, zięcia… którzy, oczywiście, w tym nieszczęściu nie zostawili starszych rodziców samych.
– Co możemy, to robimy własnymi siłami – mówi starsza córka Zarembów, Monika. – Nie chcemy tylko stać i patrzeć.
To na razie prace porządkowe, ale za chwilę trzeba ruszyć z normalnym remontem. Są plany – niektóre pomieszczenia znajdą inne zastosowanie. Ale do wszystkiego potrzebne są pieniądze.
– Rodzice byli ubezpieczeni, ale jest to ubezpieczenie gospodarcze, nie samego domu. Nie wiemy jakiej wysokości to odszkodowanie będzie, lecz na pewno nie pokryje strat – mówi p. Monika. – Z dokumentów wynikałoby 18 tys. zł, ale czy cała kwota zostanie wypłacona, tego nie wiemy.
Jakby nieszczęść było mało – spłonęła także kurtka, w której pan Kazimierz miał pieniądze z renty i ze sprzedaży kukurydzy, dokonanej poprzedniego dnia. Wszystko przepadło, poszło z dymem.
Łatwo nie jest, bo przecież mamy zimę i nie da się tak przenocować w byle kącie. Na szczęście można też liczyć na dobrych, uczynnych ludzi. Znajomy, mający firmę budowlaną w Kaliszu dostarczył gratis nowe okna – trochę mniejsze od poprzednich, ale najważniejsze, że już tak wiatr po domu nie hula. Poprzednie okna rozsypały się w drobny mak – stopiły i spaliły.
– Bardzo jesteśmy wdzięczni panu Karolowi Tokarkowi za okazaną pomoc, za wprawienie okien i dostarczenie regipsów – mówi p. Monika.
Z pomocą pośpieszyli też inni, w tym mieszkańcy Biskupic i pobliskich wsi. Sołtys Tomasz Skoczylas uruchomił internetową zbiórkę pieniędzy, dzięki której w dość szybkim czasie uzbierano kilka tysięcy złotych. Piękna sprawa. Niektórzy pomagają dostarczając meble czy inne sprzęty. Prawie nowe mebelki przywiozła p. Iwona, zaś p. Magda Dera kupiła panele. Ot, taki odruch serca, za który Zarembowie całym sercem dziękują. Potrzeby są ogromne i wcale nie chodzi o nowe, lśniące sprzęty, czy płytki do wyłożenia posadzki lub ścian – mogą być używane. Nic się tu nie zmarnuje. Także panele, kasetony, albo materiał służący do ocieplenia budynku. Trzeba też będzie zrobić porządny dach, w którym teraz „straszy” dziura po rozebranym kominie.
Swoistym „szczęściem w nieszczęściu” jest to, że córka Monika z mężem budują się tuż obok. Dom, niestety, jest jeszcze w stanie surowym, zatem niełatwo tam ulokować rodziców. Na domiar złego tak się złożyło, że jedna z firm prowadzi w tym czasie, uzgodnione jeszcze wcześniej, prace wykończeniowe. To powoduje, że co chwilę trzeba rodziców „przenosić” z pomieszczenia do pomieszczenia. Oczywiście mają dach nad głową, to najważniejsze, ale najlepszym wyjściem z sytuacji byłoby przydzielenie im przez gminę kontenera, w którym dałoby się zamieszkać i przetrwać do zakończenia remontu spalonego domu. Czy jest na to szansa?
Z tym pytaniem zwróciłem się do burmistrza miasta i gminy Mikstat, Henryka Zielińskiego.
– Sprawa nie jest nam obca. Była tam pani sekretarz, notabene mieszkanka Biskupic Zabarycznych. Gmina wspiera państwa Zarembów finansowo, poprzez zasiłki z MGOPS. Chęć otrzymania kontenerów państwo Zarembowie nam zgłaszali. Myśmy proponowali, że wynajmiemy dla nich jakieś mieszkanie zastępcze, ale oni nie byli tym zainteresowani, ponieważ mają pod opieką inwentarz. Robiliśmy rozpoznanie, jeśli chodzi o wynajem kontenerów. Nie możemy wziąć jakiegoś wagonu, czy byle jakiego kontenera, musi to być kontener mieszkalny. Trafiliśmy na firmy z Krakowa i Gdańska, które za półroczne wyposażenie biorą w granicach 40-50 tys. zł. Jest to spora kwota. Okazuje się, że takich firm udostępniających kontenery nie ma dużo. Szukamy dalej, bo rozumiemy sytuację tych państwa, dla których inwentarz stanowi źródło dochodu i zwierząt nie mogą porzucić.
**
Razem z państwem Zarembami wierzymy, że jednak znajdzie się tańszy kontener, w którym mogliby mieszkać przez kilka miesięcy. Na wynajęcie mieszkania pozwolić sobie nie mogą, przecież nie zostawią całej gospodarki. Kto się nią zaopiekuje?
Może znajdą się jacyś sponsorzy – firmy, osoby prywatne, które byłyby w stanie pomóc w tej naglącej potrzebie – wypożyczenia kontenera?
Pomóc pogorzelcom można nie tylko w tak spektakularny sposób. Zostało uruchomione konto, na które możemy wpłacić nawet niewielkie datki. Liczy się każda złotówka. Okażmy serce pogorzelcom z Biskupic. Pomóżmy rodzinie Zarembów wrócić do starego domu i do normalnego życia.
K. Juszczak
PODAJEMY ADRES INTERNETOWY, POD KTÓRYM MOŻNA WPŁACAĆ PIENIĄDZE: https://zrzutka.pl/v44cf2