Właśnie sąsiedzi wykarczowali dwa, kiedyś dorodne, krzewy bukszpanu – teraz całkowicie zniszczone przez gąsienice, inny sąsiad już kilka dni temu spalił zainfekowane krzewy, zupełnie usechł mały krzaczek bukszpanu na cmentarzu. My też walczymy, aby uratować nasze krzewy, które w przydomowym ogródku rosną już prawie 20 lat.
A wszystkiemu winna ćma bukszpanowa, przywleczona do Polski niedawno, być może z Niemiec, gdzie pojawiła się ok. 10 lat temu lub Holandii (motyl pochodzi z Azji Wschodniej). Ten niepozorny, nawet dość ładny, motyl, upodobał sobie krzewy bukszpanu i nie ma nad nimi litości. Kto nie podejmie walki z tym szkodnikiem, skazany jest na pożegnanie się z pięknym krzewami. My tę walkę podjęliśmy już w ubiegłym roku. Ręcznie usuwaliśmy zielone gąsienice, „tłuste” i bardzo żarłoczne, dokonaliśmy też dokładnego oprysku. Krzewy przeżyły i wczesną wiosną wypuściły zielone liście. Myśleliśmy, że w tym roku ćma „odpuściła”. Ale nadzieja okazała się płonna. Któregoś dnia trafiliśmy na pierwszą gąsienicę. Zaczęliśmy rozgarniać gałęzie i wtedy zobaczyliśmy, jak wiele larw żeruje na liściach i gałązkach, ręcznie zebraliśmy ponad 2000 gąsienic, niektóre były jeszcze w kokonie Do tego przeprowadziliśmy dwukrotny oprysk – preparatami „Polysect” i „Mospilan” (na rynku dostępne są też inne preparaty).
Dziś wydaje się, że gąsienic już nie ma, a i motyli nie widać. Jednak zanim przystąpiliśmy do walki ze szkodnikiem, gąsienice zdążyły już sobie „podjeść” i zwłaszcza dolne i wewnętrzne partie krzewów trochę zniszczyły. Ale te „oskubane” gałązki już zaczynają wypuszczać nowe liście, pięknie się odradzają.
Jeśli mają państwo na swoich działkach, w ogródkach, przed domami bukszpanowe krzewy, trzeba im się przyjrzeć, bo w krótkim czasie mogą paść ofiarą żarłocznych ciem, a dokładniej – ich gąsienic.
Sprzymierzeńcem w walce z nimi stają się też powoli ptaki – sikory, wróble, które, jak zaobserwowaliśmy, wlatują między gałązki i energicznie wyskubują „robaki”. (js)
