Co jakiś czas na łamach Czasu Ostrzeszowskiego zamieszczamy kącik o nazwie „Irytacje”.
Zdjęcia i komentarze w nim zamieszczane to efekt naszych redakcyjnych spostrzeżeń oraz informacji nadsyłanych przez Czytelników. Tematy są różne, od wiecznie pełnego kosza na śmieci po dziurę w drodze na stałe wkomponowaną w otaczającą nas rzeczywistość. Krótko mówiąc, rzeczy, które irytują nas i mieszkańców miasta, a na które nikt nie reaguje.
Taka Irytacja pojawiła się w numerze 10 br. (8 marca). Moja redakcyjna koleżanka opisywała tam dziurę w chodniku, czyhającą na pieszego w pobliżu sklepu Społem na Borku.
Ta dziura była już tak „stara” że zaczęły wyrastać z niej drzewka samosiejki, ale nikt z osób odpowiedzialnych za nasze bezpieczeństwo jej nie zauważał…
Rada dzielnicy? Radni? Straż miejska? Urzędnicy? Oni wszyscy są zajęci czymś innym.
Można odnieść wrażenie, że kroczą śmiało przez życie, z głowami w chmurach, myśląc o kolejnych rondach, wywyższonych skrzyżowaniach i kwitnącym parku.
Co tam dziura! My tu poważniejsze projekty mamy!
Ponieważ samo zamieszczenie irytacji nie rozwiązało problemu, udał się naczelny do Naczelnika by po „naczelnikowsku” omówić problem i poznać rozwiązanie.
Naczelnik Wydziału, pan Daniel Wieczorek, chociaż jest zajętym człowiekiem, podjął wyzwanie i stanął gotowy do walki. Tłumione w sobie pokłady energii po chwili znalazły ujście w działaniu. Telefon, rozmowa, zlecenie i już – problem rozwiązany.
Zastanawiające w tej sprawie – jak i wielu innych – jest fakt, że tego rodzaju przyziemne problemy znajdują rozwiązanie po interwencji z „zewnątrz”. Martwi nas fakt, że nasi urzędnicy kumulują w sobie energię, czekając aż ktoś z mieszkańców da sygnał do startu i wskaże metę.
Urzędnik to nie strażak, co czeka na wezwanie do akcji.
Urzędnik powinien pracować systematycznie i równomiernie, a nie jak panowie z ulicy Sportowej, którzy siedzą i „tylko” czekają 😉
RED