Reklama

sobota, 5 października 2024, 13:46

BICYKL PANA ARKADIUSZA

– To jest moja pasja. Posiadanie bicykla było moim marzeniem i teraz przyszedł czas na realizację tych marzeń – mówi pan Arkadiusz, mieszkaniec Ziemi Ostrzeszowskiej.

Czasy bicykla – roweru o wysokim przednim kole i maleńkim tylnym – jako środka przemieszczania się, dawno minęły – przypadły na drugą połowę XIX i początek XX wieku. Dla współczesnego świata bicykl to zabytek, choć są kraje, gdzie organizuje się wyścigi na tych „rowerach”, co można zobaczyć w Internecie. Przyznać jednak trzeba, że dzisiaj na bicyklu jeżdżą tylko hobbyści, cykliści-pasjonaci. Pan Arkadiusz też do nich należy – od ponad roku jest szczęśliwym posiadaczem bicykla, należąc do elitarnego grona około 30 bicyklistów w Polsce. Przed tygodniem pojawił się w Grabowie, zadziwiając jazdą na bicyklu uczestników Pikniku Historycznego. Przyjechał tam prosto z Ostrzeszowa, zaraz po ukończeniu wyścigu kolarskiego Baszta Gravel. Pokonał 38 kilometrów, kończąc wyścig w połowie stawki, wszystko zaś traktując jako rekreacyjną zabawę. Wielu uczestników tych zawodów może potwierdzić, że były one hardcorowym wyzwaniem, do czego przyczyniła się trudna, miejscami pagórkowata trasa, prowadząca leśnymi duktami i polnymi drogami.

Pan Arkadiusz, jak tylko ukończył wyścig, umył zabrudzone nogi, ręce i twarz, by czym prędzej zameldować się w Grabowie. Tam przesiadł się na bicykl, żeby podczas historycznego pikniku przekonać siebie i uczestników imprezy, jak na takim zabytkowym „rowerze” można jeździć po nawierzchni piaszczystej i szutrowo-trawiastej. Wszak idealne warunki do jazdy bicyklem, to podłoże betonowe, asfaltowe lub choćby kostka. Ale nawet jazda po asfalcie, to już „wyższa szkoła jazdy”, choćby dlatego, że siodełko w pojeździe pana Arka znajduje się 137 cm nad ziemią. Zatem wskoczyć na bicykla, ruszyć i utrzymać równowagę, to już nie lada sztuka. A tu trzeba jeszcze jechać, czasem po kiepskich drogach…

– Na bicykla wskakuje się w biegu – mówi cyklista. Wymaga to sprawności, umiejętności utrzymania równowagi, lecz przy pomocy filmików instruktażowych, krążących w Internecie, można się tego nauczyć. Najtrudniejsza do pokonania jest bariera psychologiczna. Jeśli ktoś tego lęku nie przezwycięży, to zawsze będzie się bał, a wtedy trudno mówić o wskoczeniu na bicykla. Ważne, żeby się przełamać. Trzeba też mieć kondycję. Dopiero te dwie cechy wspólnie – brak strachu i kondycja – pozwalają być dobrym bicyklistą. Są konieczne aby jechać, ale ważne też w razie upadku. Jak człowiek jest wysportowany, ma dobrą koordynację ruchów, to nawet upada na cztery łapy – żartuje p. Arek.

A żeby było jeszcze trudniej, klasyczny bicykl nie posiada hamulców. Chcąc się zatrzymać trzeba po prostu z niego zeskoczyć. Owszem, wersje współczesne produkowane w Australii posiadają hamulec tarczowy w tylnym kole. Lecz wszelkie trudności stanowią jedynie wyzwanie dla naszego mistrza, który nierzadko na przejażdżkę zabiera z sobą dwójkę dzieci, ciągnąc je w specjalnej przyczepce.

Przyznaje, że jeszcze bardziej chciałby udoskonalić swoją jazdę. Opanować ją do tego stopnia, by w jej trakcie móc pokazać parę akrobacji, oczywiście nie na ulicy. Małą próbkę tych umiejętności pan Arkadiusz już zaprezentował w Grabowie. Myśli także o dłuższych podróżach swym „zabytkowym” pojazdem, nawiązując do znajomego z Łodzi, który bicyklem jeździ nawet nad morze.

– Biegam, jeżdżę na rowerze, a teraz także bicyklem – trzeba znaleźć troszeczkę czasu na swoje pasje – mówi pan Arkadiusz. Jestem osobą, która nie zatrzymuje się w miejscu jak już się czegoś nauczy.Kolejnym moim celem jest nauka jazdy na monocyklu – to pojazd o jednym kole, jak w cyrku. Najmniejsze koło ma 20 cali, ale są też cykliści jeżdżący na kole 28-calowym – dodaje z uśmiechem.

Wszystko wskazuje na to, że niebawem zobaczymy pana Arka również na takim pojeździe. Nam pozostaje tylko kibicować w realizacji jego planów i marzeń.

K.J.

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Ogłoszenia

ogłoszenia o pracę

Teksty płatne