![]() |
»   Archiwalne numery |
Niedawno przyszedł do redakcji p. Ryszard Mondrzejewski. Nie krył swojego rozżalenia sytuacją, która zaistniała w jego zakładzie pracy. Oto bowiem całkiem dla niego nieoczekiwanie, został zwolniony. Pokrótce opowiedział nam historię swojej pracy, którą chciał również podzielić się z czytelnikami "Czasu". "Do zakładu pracy chronionej przyjąłem się latem 2005r. Z powodu choroby kręgosłupa szukałem pracy, którą mógłbym wykonywać. Do końca października pracowałem tam przy produkcji sprężyn. W listopadzie przenieśli mnie na inne stanowisko. Podobno załamała się produkcja, nie było zamówień, więc wzięli mnie do załadunku mebli na TIR-y. Praca jak dla mnie była za ciężka, ale i tak przez dwa tygodnie pracowałem tam. Informowałem przy tym pracodawcę, że nie nadaję się do tej pracy. 14 listopada poszedłem do lekarza. Jednocześnie chodziłem do firmy, bo przecież chciałem pracować. Po to wybrałem zakład pracy chronionej, żeby mieć lekką pracę. Przy produkcji sprężyn nie było ciężko - mogłem siedzieć lub stać. W sprawie ponownej pracy najpierw rozmawiałem z dyrektorem S. Powiedział, że lekkiej pracy nie ma. Postanowiłem dotrzeć do głównego szefa. Rozmawiałem z nim i ku mojemu zadowoleniu powiedział, że ma dla mnie pracę - mam z powrotem wrócić do produkcji sprężyn. To było tuż po Nowym Roku. Pamiętam, że szef osobiście zadzwonił do mnie w czwartek do domu - żona odebrała telefon. Powiedział, że ma dla mnie lekką pracę. Mówił, że choć zasadniczo produkcja jeszcze się nie rozwinęła, to jednak coś się znajdzie, bo ludzie są na urlopach. Tego dnia pracowałem jeszcze przy załadunku mebli. Szef powiedział, że słowa dotrzyma - kazał mi wrócić z powrotem do pracy przy sprężynach, było to w poniedziałek 9 stycznia. We wtorek poszedłem na pierwszą zmianę do pracy. Kierownik zdecydował, że mam pracować na maszynach. Otrzymałem zmianę stanowiska pracy. Łączyło się to nawet z pewną podwyżką. Tego samego dnia, niespełna godzinę przed końcem pracy nieoczekiwanie zostało wręczone mi pismo podpisane przez głównego szefa, w którym bez żadnego wyjaśnienia dostałem wypowiedzenie. Zwolnienie datowane jest na 11 stycznia i pozwala mi zachować dwutygodniowy okres wypowiedzenia. Od tego czasu usiłuję skontaktować się z szefem i dowiedzieć, co było powodem tego zwolnienia. Jest to dla mnie duże zaskoczenie, że jednego dnia zostaję zaangażowany, a nawet otrzymuję lepsze stanowisko pracy, zaś drugiego dostaję wypowiedzenie bez żadnego słowa wyjaśnienia." W przeciągu minionego tygodnia kilkakrotnie usiłowałem wyjaśnić przyczyny zwolnienia R. Mondrzejewskiego, niestety, nie udało mi się, więc póki co, to zasadnicze pytanie, zadawane przez zwolnionego pracownika, pozostaje bez odpowiedzi. K. Juszczak |