![]() |
»   Archiwalne numery |
To się nigdy nie zabliźni 8 maja 2005 już na zawsze pozostanie najtragiczniejszą datą w życiu państwa Marii i Bronisława Podjuków z Olszyny. Stracili wówczas troje najbliższych sobie ludzi: syna, synową i 6-letnią wnuczkę. 16 stycznia w Sądzie Rejonowym w Oleśnicy zakończył się kilkumiesięczny proces sprawcy wypadku, w którym zginęli. Wyrok to 7 lat pozbawienia wolności, 9 lat zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych, 20 tys. zł odszkodowania na rzecz oskarżycieli posiłkowych oraz pokrycie kosztów procesowych. ![]() Prokurator nie dopatrzył się żadnych okoliczności łagodzących. Andrzej K. umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym, prowadząc w stanie nietrzeźwości i znacznie przekraczając dozwoloną prędkość. W trakcie postępowania do wszystkiego się zresztą przyznał. Choć oskarżyciel przyznał, iż zarówno w społeczeństwie, jak i obecnym Ministerstwie Sprawiedliwości panuje tendencja, aby wymierzane kary były jak najsurowsze. Według jego zapewnień, nie to miało dla niego decydujące znaczenie. Przede wszystkim liczyła się sytuacja rodzin ofiar wypadku. ![]() -Kara wobec sprawcy musi być adekwatne do stopnia zawinienia i możliwości Sądu - powiedział, a następnie zawnioskował o 12 lat więzienia, 12-letni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych i konieczność odbycia przynajmniej połowy kary przed uzyskaniem możliwości warunkowego zwolnienia. Dlaczego więc, zdaniem obrońcy, Andrzej K. jechał o wiele za szybko? -Tak jeżdżą praktycznie wszyscy, zwłaszcza młodzi. Taka jest moda, tendencja i skutkiem są wypadki drogowe. Tak jeżdżą lekarze, nauczyciele, policjanci, przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości... Adwokat starał się ponadto rozróżnić kierowców kompletnie pijanych od tych znajdujących się jedynie pod wpływem alkoholu. Zwrócił przy tym uwagę, że wypadki, których główną przyczyną jest alkohol, stanowią jedynie 10% ogółu. Jak argumentował, na zachodzie Europy stawia się nie na surowość kary, ale na jej nieuchronność. -Nasza policja powinna być bezwględna. Najmniejsze nawet przewinienie powinno więc skutkować poważnymi konsekwencjami finansowymi. W odróżnieniu od prokuratora, obrońca znalazł okoliczności łagodzące wobec Andrzeja K. Związane były one przede wszystkim z jego przeszłością. ![]() Jedno z ostatnich zdjęć Darii z mamą -Do 8 maja nie zrobił nic, co nie byłoby rozsądne, grzeczne, zachowywał się wręcz idealnie, był wzorem dla kolegów i koleżanek (...) Całe jego dotychczasowe życie było wzorowe. Mimo trudnych warunków ukończył studia wyższe, pracował, dokształcał się... Według adwokata, najwyższy w takich przypadkach wymiar kary należy się osobom regularnie i wielokrotnie łamiącym przepisy, a nie komuś, kto dopuścił się tego po raz pierwszy i doskonale zdaje sobie sprawę z ogromu nieszczęścia, jakiego stał się przyczyną. Wnioskował dla Andrzeja K. o 6 lat więzienia i 6-letni zakaz prowadzenia pojazdów. W swoim ostatnim przed ogłoszeniem wyroku słowie sprawca wyraził skruchę i oświadczył. -Mam świadomość tego, co zrobiłem i wielkiej krzywdy, cierpienia, jakie sprawiłem niewinnym osobom. Bardzo żałuję tego, co zrobiłem. Werdykt składu orzekającego pod przewodnictwem Agnieszki Marchwickiej okazał się zdecydowanie bliższy propozycji obrony. Na poczet odsiadki zaliczono okres tymczasowego aresztowania. Na wniosek prokuratora Andrzej K. pozostanie w areszcie aż do uprawomocnienia się wyroku. Przedstawiając uzasadnienie do wydanego przez siebie wyroku, sędzina powiedziała, że jedyną okolicznością, którą można było uznać za łagodzącą, jest stosunkowo młody wiek oskarżonego (30 lat). Żadna kara nie zmieni faktu, że skutki wypadku są tragiczne. -Argumenty za mniejszą karą były - przyznał. - Jest wykształcony, ma pracę. Widać, że nie lump, nie recydywista (...) To, że próbuje się zbijać wyrok, czułem od pierwszej rozprawy. Ja byłbym bliższy prokuratorowi niż sędzinie. Nie z zemsty, ale jednak jest to ogrom tragedii, coś nadzwyczajnego. Zginęli dlatego, że akurat byli w tym miejscu nie z własnej winy. On tam nie musiał być. Jeśli wypił, to nie musiał... B. Podjuk nie kryje swojego wielkiego zdziwienia postawą żony i matki Daniela W., czwartej śmiertelnej ofiary wypadku. To on feralnego dnia siedział na miejscu pasażera w swoim, prowadzonym wówczas przez Andrzeja K., oplu. -Tak wygląda, jakby pozbycie się męża i syna było dla tych kobiet wielkim szczęściem. Odczytałem to wyraźnie - rozwiązał się problem. Zginął syn i o sprawcy wyrażać się w samych superlatywach? To jest coś nieprawdopodobnego. To też na pewno miało wpływ na wyrok. B. Podjuk jest przekonany, że pójście do więzienia to dopiero początek konsekwencji, jakie z tytułu swojego czynu w przyszłości będzie musiał ponosić Andrzej K. Czy coś takiego można wybaczyć? -Kiedyś wybaczyć trzeba, ale jeszcze jest na to za wcześnie, jeszcze ciągle w nas to tkwi. Mówią, że czas goi rany, ale upłynęło go jeszcze za mało. Nasze życie diametralnie się zmieniło. Plany, które mieliśmy, trzeba zmienić, kompletnie przebudować. To się nigdy nie zabliźni. Może to zapomnieć brat, może zapomnieć siostra, ale my, jako rodzice, nigdy nie zapomnimy - mówi pan Bronisław. - Ciężko zapomnieć. Wciąż ich nie ma, wciąż ich brakuje - dodaje pani Maria. Zeszłoroczny dramat sprawił, że Państwo Podjukowie stracili szansę na życie o jakim marzyli. Niedługo mieli kończyć rozbudowę domu, żeby im się wszystkim razem łatwiej mieszkało. ![]() M. Podjuk z synem Kamilem (bratem Sebastiana) i wnuczką Nikolą 8 maja 2005r. bez przerwy powraca we wspomnieniach. Długo nie byli w stanie uwierzyć w to, co się stało. -Nie można uwierzyć. Był pogrzeb, a ja dalej nie wierzyłem - wyznaje B. Podjuk. - Jechałem do Oleśnicy i ciągle wierzyłem, że to jakaś pomyłka. Nie mogłem uwierzyć, że to jest fakt, że już nigdy ich nie będzie. Wyjeżdżając na komunię, Elżbieta i Sebastian zabrali z sobą 6-letnią Darię, w domu została malutka Nikola. -Z początku szukała, wołała Darię. Teraz na żonę woła już "mama" - mówi pan Bronisław - Jest w tej chwli wesołą, uśmiechniętą, radosną dziewczynką. Tak, jakby nic się nie stało. Była wtedy za mała, nie miała nawet roku. Jeszcze nie rozumie, dlaczego idzie się na cmentarz. Kiedyś jednak wszystkiego się dowie, chcemy, żeby wiedziała. Specjalnie z myślą o niej dziadek gromadzi wszystko, co związane z tragedią pod Oleśnicą. Uzbierała się już obfita teczka, która w odpowiednim czasie trafi do rąk Nikoli. Państwo Podjukowie co roku latem organizowali rodzinne wyjazdy na wakacje. -W tym roku też im obiecałem, że w sierpniu pojedziemy nad morze - wyznał pan Bronisław - Daria tak się cieszyła... Łukasz Śmiatacz |