![]() |
»   Archiwalne numery |
Piszę, gdyż chciałabym prosić, aby podjęli Państwo na łamach gazety problem odśnieżania chodników w mieście... Zirytowało mnie kilka faktów, które wydarzyły się jednego dnia. Najpierw nie potrafiłam wjechać samochodem na podwórko... Później obserwowałam sceny, które rozgrywały się na ulicy... ![]() Sytuacja wygląda następująco: na wszystkich wąskich uliczkach w mieście właściciele domów odgarniają śnieg z chodników na ulicę. Dzięki temu ulice stają się właściwie nieprzejezdne (a już w ogóle nie ma mowy o minięciu się). Nie można też zaparkować, przyjeżdżając do kogoś - dziś znajomy, po wizycie u mnie, ponad godzinę "wykopywał" samochód z zaspy, w której utknął. Dochodzi do drobnych kolizji, gdy auta jadące z naprzeciwka nie mogą się minąć, a w wyniku złych warunków drogowych nie zdążają się zatrzymać. Można byłoby tego uniknąć, gdyby śnieg pozostał na chodnikach, zamiast tworzyć gigantyczne zaspy na ulicach. Czy to rzeczywiście musi być problem każdej kolejnej zimy? Czy w trosce o bezpieczeństwo nie można byłoby wręcz zakazać odśnieżania chodników w takich miejscach, w których zagraża to ruchowi drogowemu? Dlaczego, jadąc z pracy, muszę się zastanawiać, czy uda mi się wjechać na własne podwórko, czy będę musiała zostawić samochód na równie zaśnieżonym parkingu, z którego być może następnego dnia nie uda mi się wyjechać? Czy tego problemu nie można rozwiązać? AJ |